
Koment: Za oknem mam bezchmurne niebo, temperatura, zgodnie z ocieplającym się klimatem, sięga piętnastu stopni, a mnie wreszcie chce się ruszać do nowej muzyki. Skaczę sobie po piosenkach, nie krzywię się na taneczne rytmy i nawet uśmiecham się przy „Native New Yorker” od LION BABE. Ostatni premierowy piątek nie był aż tak zły, a poniższa trójka to moje ulubione propozycje znalezione w przeładowanych plejlistach.
Charlotte Cardin “Meaningless”
Charlotte Cardin chyba trochę przyzwyczaiła nas do wizerunku grzecznej, spokojnej wokalistki, która obraca się w ezoterycznych klimatach. Z wyjątkami, oczywiście, jednak to właśnie najnowszy singiel wydaje się najodleglejszym odejściem od tej formuły. „Meaningless” to innego rodzaju uczta, a Charlotte podnosząca głos aż do zachrypnięcia to bardzo emocjonalna przyjemność. Całość ubrana jest w taneczny kaftanik, który jednak nie ogranicza, ale – co ciekawe – wyzwala w Charlotte jakąś nową, bardzo pociągającą energię.
Tash Sultana „Vanilla Honey”
Ten piękny kawałek z nowej płyty Tash, „Terra Firma”, to kwintesencja całkowitego relaksu. Niesamowicie uspokajający rytm, śpiewane półszeptem wersy, delikatny fortepian, czyli pełen odlot w świat bez stresów i dedlajnów. Czasami aż chciałoby się, żeby z czymś takim powróciła Erykah Badu, marzenie bez sensu, ale aż tak rozczulający jest klimat stworzony w tym utworze, że nawet brak realizmu nie przeszkadza. Więcej słów nie potrzeba – wystarczy zamknąć oczy, a Tash załatwi za nas całą resztę.
SG Lewis „Fall”
SG Lewis kojarzy nam się z klimatami znacznie bardziej tanecznymi, ale jego najnowsza płyta, „times”, zamyka się właśnie czymś takim. Niczym totalny melanż po zakończeniu całonocnego rave’u, „Fall” jest jak świat z zwolnionym tempie. Świetna emocja, wzruszająca melodia i chyba element zaskoczenia (bo to piosenka naprawdę niczym z innego albumu) sprawiają, że z miejsca otrzymuje ona pełną uwagę. Miło wiedzieć, że SG Lewis tak świetnie potrafi odnaleźć się w podobnych brzmieniach. Może przy okazji następnej płyty odkryje się dla nas odrobinę więcej.
Photo: Chinh Le Duc / unsplash
Ale zestawienie!
Odsłuch albumów Charlotte Cardin i SG Lewis co prawda jeszcze przede mną. Tylko jeszcze bardziej zachęciłeś do przesłuchania tych wydawnictw 😉
A Tash Sultana… nie zawiodła, znakomita jak zawsze 😉
LikeLike
Poprawka!
Z rozpędu pomyślałem, że i Charlotte wydała album, co w sumie nie byłoby takie złe 😉
LikeLike
Spoko, nic się nie stało, no i nic by się też nie stało, gdyby Charlotte rzeczywiście wydała cały album 😉
LikeLike
Najbardziej spodobało mi się “Meaningless” i myślę, że radiostacje mogłyby go podchwycić. “Vanilla Honey” mnie (mile) zaskoczyło, bo po okładce spodziewałam się psychodelicznego rocka z lat 70.. 😀 Jedynie “Fall” mnie nie urzekło, gdybym usłyszała je podczas melanżu to pewnie bym zasnęła… 😀
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person
Numer 1 najbardziej przypadł mi do gustu, choć za pierwszym odsłuchem nie spodziewałam się, że po takim delikatnym, cichym wstępie przyjdzie podkręcenie głośności 🙂
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Muszę przyznać, że głos Charlotte Cardin zrobił na mnie wrażenie. Ten ostatni kawałek też jest niezły 🙂
LikeLiked by 1 person
Zakochałam się w Charlotte, cudowna jest
LikeLike