
Zmiana czasu na zimowy wywołała we mnie tęsknotę za Tori Amos. Jej muzyka zawsze lepiej smakuje deszczową porą, a że od ostatniej płyty minęły już ponad trzy lata, usiadłem, aby odświeżyć sobie jej dyskografię w sposób ekspresowy. Zabawa podobna jak w przypadku PJ Harvey. Tylko jedna piosenka z płyty. Niekoniecznie najważniejsza czy najlepsza, ale ta, która przemawia najmocniej w danym momencie. Zaliczamy Y Kant Tori Read, ale już nie b-side’y i outtakesy, bo byśmy się zamęczyli. Chociaż w temacie b-side-ów powstanie chyba niebawem osobny post, bo to temat rzeka.
W rolach głównych występują:
Fayth – jedna z moich dwóch ulubionych piosenek celowo zapomnianego „debiutu” Tori, ma w sobie mocny klimat lat 80-tych, ale w jakiś ciekawy sposób bardzo fajnie się broni.
Precious Things – „so you can make me cum, that doesn’t make you Jesus”
The Waitress – zadziorna piosenka o wyimaginowanym zabójstwie kelnerki to taka nietypowa odsłona osobowości Tori Amos.
Mr. Zebra – „Boys For Pele” to moja ulubiona płyta Tori i musiałbym tu chyba wkleić całość, dlatego wybrałem coś króciutkiego, ale za to niezmiernie uroczego.
iieee – „we scream in cathedrals, why can’t it be beautiful?”
Riot Proof – jak na Tori Amos jest to bardzo skoczna piosenka.
Rattlesnakes – płyta z coverami nie należy do moich ulubionych, ale w tym utworze klimat jest taki, że niemal można usłyszeć tytułowe grzechotniki.
Taxi Ride – piękna melodia, którą sobie czasami śpiewam.
Mother Revolution – multum smutku, żalu, niewypowiedzianego zawodu – piosenka, która wciąga mnie bardzo głęboko.
Body and Soul – rockowe cudo z genialnym refrenem, uwielbiam ten szalony rytm w refrenie i elektryczne gitary (tak rzadko) górujące nad fortepianem.
Snow Angel – piosenka z zimowego albumu Tori, która wręcz pachnie śniegiem.
Flavor – piękny, lekko trip-hopowy klimat i otulająca wszystko melodia, od której niejeden raz dostałem dreszczy.
Shattering Sea – groźne, wyszarpane struny smyczkowego kwartetu i fortepian, który jest jednym wielkim wzburzonym morzem. Tak interpretować potrafi tylko Tori.
Wild Way – piosenka o prawdziwej miłości napisana z perspektywy nienawiści. Genialny trick i ilekroć o nim myślę, dopada mnie to samo uwielbienie i podziw dla amoskowego geniuszu.
Up The Creek – na zakończenie kolejne nietypowe uptempo od Tori i jej córki, Tash. Świetny refren i tęsknota za fortepianem, który wreszcie pod koniec wchodzi z niesamowitym solo.
Photo: Paulina Otylie Surys / materiały prasowe
Iluś sceptyków tego wirusa na świecie leży już pod respiratorami. Czyli jakby nie patrzeć zagrożenie jest. Trzeba zachowywać rozsądne podejście, jednak nie można rezygnować z tych minimalnych, zalecanych środków ochrony.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Przesłuchałam wszystkie utwory i z pewnością niedługo do nich wrócę. Gdybym miała wybrać te, które najbardziej do mnie przemówiły po pierwszym odsłuchu to będą to “Taxi Ride” i “lieee”. No i “Fayth” jest dość oryginalną kompozycją, skojarzyło mi się z Janet Jackson. Tak czy inaczej, gdybym usłyszała w radiu to nie zgadłabym, że to Tori. 😛
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLiked by 1 person
Porównanie “Fayth” do Janet Jackson genialne! 😉
Dzięki za odsłuch całości. “iieee” to zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek 🙂
LikeLike
W zabawie nie wezmę tym razem udziału, ale coś w tym jest, że za taką muzyką bardziej się tęskni jesienią niż np. w lipcu.
O, ale mogę wskazać mojego ulubieńca z jej debiutu. Waham się między Leather a Precious Thing.
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLike
Trudno mi się odnieść do tego wpisu, bo nie jestem aż tak zaznajomiona z twórczością Tori. Niemniej po wybiórczym przesłuchaniu playlisty nie dziwię się, że te piosenki właśnie teraz najbardziej do Ciebie trafiły 🙂
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person