
Koment: Przeglądanie ostatnich mainstreamowych nowości wywołało we mnie odruch lekkiego znudzenia. Płyty Katy Perry i Disclosure trochę po mnie spłynęły, a single Calvina Harrisa z The Weeknd, czy Tiwy Savage z gościnnym udziałem Sama Smitha nie wywołały jakichś wielkich ekscytacji. Cieszy natomiast nowy utwór London Grammar. I wszystko inne, co poniżej. Czasami marzy mi się taka alternatywna rzeczywistość, w której piątkowe playlisty zaczynają się od Celeste. Chociaż, kto wie, może to już akurat jest bliżej niż dalej.
Celeste „Little Runaway”
Brzmi, jak natychmiastowy klasyk, albo cover jakiejś dawno niesłyszanej piosenki, dlatego przez chwilę nawet zwątpiłem. „Little Runaway” ma przy tym jednak tak celestowy klimat, że rozpisując się na ten temat, musiałbym się powtarzać. Cała imienna płyta dopiero w połowie stycznia i trochę mam nadzieję, że Celeste nie wyda w międzyczasie wszystkich piosenek na singlach. Jest pięknie, jak zwykle, ale jakiś element zaskoczenia pozostawiony dopiero na album bardzo by się przydał.
Sevdaliza „Dormant”
Co za płyta! Szczerze mówiąc Celeste bardzo pomogła mi wyznaczając datę premiery swojego albumu dopiero na przyszły rok. „Shabrang” Sevdalizy rządzi w moich słuchawkach, a piosenki, takie jak „Dormant”, czy „No Way” wywołują we mnie niebezpiecznie silne reakcje. Każdy dźwięk, każda nuta na tej ponadgodzinnej płycie to wyczyn karkołomny, jak obdarcie się z emocjonalnej skóry na oczach widowni. W pełni świadoma decyzja obnażająca emocje, tak jak zawsze w przypadku tej wokalistki, niemal okrutne w swojej pozornej delikatności. Płyta roku, jak do tej pory.
Mysie „Bones”
Piosenka R&B, która oprócz fajnego klimatu ma w sobie również lekko nostalgiczne echo melodii, które w tym gatunku królowały w połowie lat 90-tych. Wczesna Brandy, czy pierwsza płyta Destiny’s Child. Ciepłe, nie narzucające się brzmienie. Przyjemnie słucha się takich piosenek, sącząc powoli niedzielną kawę.
Photo: Petr Sevcovic / unsplash
Wszystkie utwory mają w sobie to coś. “Little Runaway” jest urzekające, “Bones” ma fajny klimat. “Dormant” jest intrygujące i zaciekawiła mnie Twoja opinia o albumie ,ale nie wiem, czy chciałabym się z nim zmierzyć. 😛
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLiked by 1 person
“Wczesna Brandy, czy pierwsza płyta Destiny’s Child” – i już takie komentarz sprawia, że wpisuję tę pozycję na listę “must listen” 😉
Po nową Sevdę jeszcze nie sięgnęłam, ale single jakoś średnio mnie przyciągały.
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Mysie na razie tak średnio mi podeszła, chyba spodziewałam się ciut słodszego głosu pod takie melodie.
Za to Sevdaliza – wow. Mam wrażenie, że jakoś więcej tu żywych instrumentów w porównaniu do Ison.
Nie sądzisz, że oh my god brzmi jakoś tak znajomo? Jakby jakieś sample wykorzystała. Hmm.
LikeLiked by 1 person
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLike
Mnie się głos Mysie podoba nawet w zwrotkach, w tych niskich rejestrach 🙂
U Sevdalizy instrumentarium zrobiło się bogatsze. Lubię te wszystkie smyczki, gitary, fortepiany. Fajnie się to miesza z jej głosem i elektronicznymi podkładami. Co do “Oh My God” to aż zacząłem szukać po różnych stronach, ale nie znalazłem żadnych sampli. Tylko na Bandcampie jest napisane, że napisała tekst i współkomponowała muzykę.
LikeLike
No właśnie dla mnie OHG to takie trochę “r&b 00’s”, jakiś Justin Timberlake czy coś takiego 😀 Wiem, dziwne skojarzenia, ale takie mi się w głowie pojawiło, jak pierwszy raz słuchałam tej piosenki.
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Z tej trójki najbardziej podoba mi się “Dormant”. Może to czas w końcu zapoznać się z Sevdalizą 😀
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Zapraszam na nowy wpis 🙂
LikeLike
🙂 Czyli mam nosa do takich spraw, że trafiłem w rzeczy jakich nie robiłeś od dawna. Może jak coś będzie ciekawego w Opolu to napiszę o tym. Zobaczę.
A rower to jeszcze do nadrobienia myślę.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLike