
Koment: Ze sporym zaskoczeniem, ale też z dużą przyjemnością wysłuchałem najnowszej płyty Ellie Goulding. Podoba mi się pomysł z umieszczeniem prawie wszystkich przed-albumowych singli na osobnym mini albumie i zebranie nowych piosenek w spójną i osobną całość. Efekt osiągnięty dzięki temu zrobił na mnie wrażenie, bo od wielu już miesięcy mam dość faktu, że każda piosenka musi mieć potencjał singla, aby znaleźć się na jakiejś spotifajowej plejliście. A w przypadku „Brightest Blue” mamy po prostu do czynienia z fajną popową płytą, na której nie podoba mi się raptem jedna piosenka. I całe szczęście. Rozpisałem się, więc zmieniając temat, dodam tylko, że to co robił Kygo z „What’s Love Got to Do with It” Tiny Turner, to kompletna porażka 😉
Bob Moses & ZHU „Desire”
ZHU powoli urasta do miana mojego ulubionego elektronicznego producenta. Jego podejście do rytmicznej muzyki, którą ciężko nazwać taneczną, pomimo konkretnego beatu, bardzo mi się podoba. „Desire”, stworzone we współpracy z duetem Bob Moses, ma świetny nostalgiczny klimat, klubową atmosferę i aranżację, która skutecznie wymyka się jednoznacznej klasyfikacji. Słychać tu gdzieś odległe echa utworów autorstwa Faithless, ale echa nienachalne i bez szczególnych nawiązań. Całość trzyma świetny poziom i atmosferą mieści się w moich obecnych muzycznych potrzebach. Niezbyt energetycznych, ale naładowanych dobrą, nieprzesadzoną emocją.
Lianne La Havas „Please Don’t Make Me Cry”
Zdecydowanie najlepsza piosenka z najnowszej, imiennej płyty Lianne. Bardzo dobry soul, który z jednej strony zachwyca wykonaniem, a z drugiej wywołuje uczucie lekkiego niedosytu. Tak jak zresztą i cały album. „Bittersweet”, czyli pierwszy singiel promujący całość, w połączeniu z „Please Don’t Make Me Cry” tworzą genialne duo, coś na kształt podwójnej gwiazdy neutronowej, która powala energią. Nic dziwnego, że reszta utworów wywołuje lekki, że się tak wyrażę, ziew. Wszystko jest tu niezwykle poprawne i nawet niespodziewany cover „Weird Fishes” Radiohead, z niesamowitym finałem, wydaje się być dobrze… wklejony. Całość nie rozbraja, ale mimo tego i tak trzyma naprawdę porządny poziom.
Elise LeGrow „Evan”
Nowy singiel Elise, w stylu słodkiego retro, i z tym głosem. Ktoś powinien się wreszcie porządnie zająć Elise i tym jej głosem. Miejsce w soulowym mainstreamie należy jej się właściwie od debiutu, a z takimi piosenkami, jak „Evan”, moja niecierpliwość rośnie. Ten uroczo wyważony utwór to przede wszystkim soundtrack do wieczornego rozbujania, w pojedynkę lub w duecie, przy świecach i takich-tam. Oraz mocno smutna dedykacja, która rozpoczyna video i nadaje całości poważny ton.
Photo: Cody Hiscox / unsplash
Dzięki wielkie. Dziś Staruszek będzie w domu już. A co za tym idzie pewnie szybciej wróci do formy.
Na razie będę się trzymał obecnego pracodawcy. Jak w sierpniu nie podpiszą ze mną umowy będę się zastanawiał co dalej.
OK. W sumie mój blog nie ma wydźwięku politycznego raczej i nie zmuszam do takich wynurzeń. Poza tym polityka dotyka nas od czasu do czasu poważniej jakoś.
Pozdrawiam!
LikeLike
Ellie Goulding i komplementy – to mi się gryzie 😀 Wciąż pamiętam jej poprzednią, tragiczną płytę. Ale w sumie 5 lat od niej minęło i nie mam chyba co na jej podstawie patrzeć dziś na Ellie. Krążek będzie wkrótce przeze mnie przesłuchany, a z takich wczorajszych nowości ujął mnie singiel Hurts.
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Dałbym szansę Ellie, bo jej płyta (album #1) jest w przyjemny sposób nieprzesadzona. Z drugiej strony, pewnie po prostu trafiła w mój piątkowy nastrój 🙂
Nowy singiel Hurts też całkiem dobry!
LikeLike
Jestem po jednym odsłuchu Ellie i ufff… jaka ulga. O poprzedniku można zapomnieć 🙂
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Nowy wpis na the-rockferry.pl (właśnie Ellie)
Niedawno zrobiłam sobie też “sesję” z trzema płytami Lianny, ale ta nowa to na razie brąz. Chyba Blood to mój faworyt.
LikeLiked by 1 person
Jeśli chodzi o Liannę, to mam dokładnie tak samo. Wolę “Blood”. Nowa płyta jest bardzo porządna, ale mam wrażenie, że brakuje jej zapamiętywalnych melodii.
LikeLike
Śmieszą mnie te wszystkie nagłówki “Wielki powrót Tiny Turner!!1”, bo pewnie sama Tina dużego wkładu w to nowe “What’s Love Got to Do with It” wkładu nie miała. Poza tym, tylko utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że nie warto tego słuchać. 😉
Z Twojego dzisiejszego wpisu wszystkie utwory mi podeszły, ale gdybym miała wybrać tylko jeden, to byłby to “Evan”. 🙂
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person