
Koment: Rok mamy trochę w kratkę, nie tylko jeśli chodzi o pogodę, ale też muzyczne nowości. Średnio co drugi tydzień wywołuje u mnie głęboki ziew. Tym razem dwie panie z czołówki plejlistowej, Katy Perry i Demi Lovato. Jak w przypadku tej pierwszej, fortepianowa ballada da się jeszcze słuchać i brzmi całkiem okej, tak odnoszę wrażenie, że singiel tej drugiej jest po prostu bez sensu. No, ale to ja. Dawno nie było tu Odlotowego Piątku, dlatego dzisiaj będzie tu rytmiczniej niż zwykle.
Charlotte OC „Freedom”
Gdzieś w klimacie Stevie Nicks i jej melancholijnych lat 80-tych, Charlotte OC prezentuje „Freedom”. „Jest jakaś wolność w upadaniu”, śpiewa wokalistka na tle odkurzonego brzmienia retro sprzed ponad trzydziestu lat. Całość dostarcza przyjemnej satysfakcji z powodu sentymentalnych flaszbacków, bo piosenki takie, jak ta, powstają już raczej rzadko. Natomiast w tym przypadku wszystko działa na plus i, naprawdę, aż chce się słuchać.
Róisín Murphy “Murphy’s Law”
Ile to już lat minęło od kiedy z fascynacją pisałem o jakiejś piosence Róisín. Jako wielki fan Moloko oraz solowej działalności jej samej, przyznaję to z pewnym smutkiem. Na szczęście mamy „Murphy’s Law”. Świetne klimaty disco przyprawione funkiem i genialny głos Róisín, nie do zdarcia. Czysta przyjemność ze słuchania i z bujania się w rytm beatu. Taka muzyka często gości na koncertach wokalistki, w przearanżowanych wersjach live, dlatego wydanie tej piosenki na singlu sprawiło, że nadzieja zaczęła mi się wreszcie wydzielać w postaci uspokajających endorfin.
X Ambassadors „Happy Home”
Tę EPkę X Ambassadors będę pewnie pamiętać bardzo długo. Genialne brzmienie, pełne akustycznych instrumentów, z niesamowitym fortepianem na czele. Wszystko takie proste, rytmiczne, melodyjne, że aż prawie niedzisiejsze. Wybrałem sobie „Happy Home”, bo ten optymistyczny klimat to w przypadku tej piosenki całkowita ściema. Piosenka o rozpadzie uczuć, zaśpiewana ze świetnym feelingiem, z chórami i w tanecznym rytmie, to naprawdę odlotowy koncept. Uwielbiam taką formę muzycznej ironii.
Photo: Julián Gentilezza / unsplash
Nowa Roisin jest rewelacyjna. Niezły wybór na piątkową/sobotnią playlistę 😉
Mam podobnie odczucia co do nowego singla Demi Lovato. Strasznie ciężki i irytujący numer.
Nowy wpis na http://the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Nowy wpis na http://the-rockferry.pl
LikeLike
Utwory w kolejności od najfajniejszego do tego najmniej fajnego. 😉 “Freedom” świetne, “Murphy’s Law” też przyjemne, chociaż trochę mnie zmęczyło i chciałam wyłączyć w połowie. Natomiast “Happy Home” ani mnie nie grzeje ani ziębi, jak dla mnie nic nadzwyczajnego.
Aha, obie wymienione przez Ciebie piosenki są złe, ale “I Love Me” doceniam za szczerość, ale w “Never Worn White” nie widzę żadnych zalet… Ogólnie nie lubię takich ckliwych ogłoszeń stanu brzemiennego, ale chyba najważniejsze jest to, że Perry jest szczęśliwa.
U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLiked by 1 person
Wow! Roisin wraca z super kawałkiem!!! W końcu po nudnych dwóch albumach z lat 2015 i 2016…
LikeLiked by 1 person
Najbardziej podoba mi się “Freedom”, dawno nie słyszałam tak ładnie zbudowanego klimatu.
Co do piosenek, o których wspominasz na początku – “I Love Me” nie jest dla mnie jakieś super, miałam nadzieję, że Demi utrzyma styl z ostatniej płyty, ale z czasem kawałek zyskuje, choć nie jakoś bardzo. A “Never Worn White”… cóż, przesłuchałam i zapomniałam 😉
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂
LikeLiked by 1 person
🙂 Tak się zebrało z tych publikowanych przez te gwiazdy muzyki kawałków coś niecoś do wpisu mojego.
Dzięki, jak na razie wyniki mam całkiem dobre.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
W tym “Freedom” faktycznie jest jakiś klimat rodem z radia Złote Przeboje – super kawałek! 🙂
LikeLiked by 1 person