
Björk lubi się za to, że podąża własnymi ścieżkami, i to takimi, których na mapach jeszcze nie ma. Bycie jej fanem to czasami ciężka sprawa, bo i karierę tej islandzkiej wokalistki można podzielić na etapy przyjemniejsze, i takie, które wywołują lekką muzyczną konsternację. Björk można podziwiać za wizjonerstwo, bo od lat wyznacza trendy w alternatywnej muzyce elektronicznej. Być może producenci nie zachwycają się już jej „klubowymi” kawałkami, jednak faktem jest, że wszystko co znalazło się na „Debut”, „Post” i „Homogenic” powróciło do nas później w tej, lub innej formie. Za to Björk wielka chwała i szacunek. Za rozkładanie swojej kariery na czynniki pierwsze już nie.
„Cornucopia”, obecna trasa koncertowa, to dekonstrukcji ciąg dalszy. Sam fakt, że nie jest to trasa, a bardziej wydarzenie teatralne, mówi już samo za siebie. Oparte na ostatniej płycie Björk, „Utopii”, składa się głównie z piosenek, które już na albumie były dość trudne w odbiorze.
Całe multimedialne wydarzenie, bo trudno je nazwać koncertem, ma silne pro-ekologiczne przesłanie i od strony technicznej wygląda zjawiskowo. Komputerowe projekcje zapierają dech w piersi, a fakt, że na scenie znajduje się również tak zwany „reverb chamber”, w którym Björk śpiewa a capella i bez użycia żadnych technologicznych urządzeń robi wielkie wrażenie. W tych najbardziej spokojnych, nie przeładowanych elektroniką momentach, brzmi zresztą Björk najbardziej znajomo. Dziwne, że akurat w tych.
Reakcja publiczności? Bardzo zróżnicowana. Początek, dwudziestominutowy wstęp w wykonaniu islandzkiego The Hamrahlid Choir, zaśpiewany a capella i bez udziału Björk wywołał prawdziwą konsternację, dowcipy i śmiechy, spowodowane nie tyle komicznością wykonania, co brakiem zrozumienia tego, czy oglądamy już właściwe show, czy raczej ”tylko” supporting act. Nie było to oczywiście ani jedno, ani drugie.
Wraz z rozpoczęciem się właściwej części „Cornucopii” nastroje poszybowały w górę, a prośba Björk o nie fotografowanie i nie filmowanie została zupełnie podeptana. Patrzeć było na co, bo genialne animacje przyprawiały o zawrót głowy, a przejaskrawione barwy oślepiały jasnością w rytm pokręconych beatów.
Problem? „Cornucopia” to zdecydowanie przedstawienie dla odważnych i cierpliwych, a nie dla tych, którzy chcieliby razem z Björk zaśpiewać „Venus As A Boy”. Piosenka co prawda pojawiła się w trakcie koncertu, ale zaśpiewana w aranżacji na siedem fletów nie miała w sobie nic z oryginału. Wiele osób pewnie powie, że to nawet lepiej, bo wokalistka nie odcina kuponów od własnej popularności i jest w tym dużo prawdy. Niestety, odniosłem wrażenie, że zbyt wiele osób przyszło na ten koncert z sentymentu do lat 90-tych.
Wszystko to sprawiło, że całość oglądało się z pewną niecierpliwością i z uczuciem pewnego dysonansu. Z jednej strony genialna produkcja, z drugiej na siłę przeładowane aranżacje, w których wokal Björk trochę ginął. W dużym stopniu nie trafiło to też w oczekiwania wiekowo mocno zróżnicowanej publiczności, która chyba, aż boję się tego słowa, oczekiwała po Björk czegoś… „normalnego”.
Björk, Cornucopia, Luksemburg, 16/11/2019.
Photo: Official Cornucopia poster (Björk’s Instagram)
Aż sobie wyszukałam na YouTube filmy tych buntowników, co łamią zakazy. Hmm… niezła faza. 😀 Ja bym się raczej dobrze nie czuła na takim koncercie, ale fajnie, że niektórzy artyści robią z występów na żywo wielkie spektakle i nie ograniczają się do przysłowiowego “człowieka z gitarą”.
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person
Całość wygląda ciekawie. Takie połączenia są obecnie w cenie, bo można przez muzykę wiele powiedzieć, nie mówiąc o otoczce jej.
A, to kumam w takim razie. Ja to raczej mangę odkrywam, chociaż po omacku na razie nieco. Może znajdę coś ciekawego do czytania jeszcze.
W środę pewnie coś więcej będę wiedział w sprawie tej pracy.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Szanuję bardzo taką pomysłowość oraz wykonanie, ale podobnie jak Szafira – nie czułabym się dobrze na takim wydarzeniu. Wolę sobie poskakać, pośpiewać, swobodnie się wybawić niż oglądać taki spektakl, choć z pewnością niepowtarzalny 😉
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam!
LikeLiked by 2 people
Zacząłem przeglądać komentarze na lokalnej stronie internetowej i, tak jak piszesz, również na miejscu wiele osób czuło się niekomfortowo. Taki spektakl powinien odbyć się w teatrze, czy filharmonii, gdzie można usiąść i poczuć atmosferę, a nie w miejscu, które nazywa się Rockhal i jest gigantyczną halą. Niestety, zakładam, że zwyciężyła ekonomia i kalkulacje organizatorów.
LikeLike
Mam mieszane uczucia co do samej Bjork. Z jednej strony to, co robiła lata temu było naprawdę ciekawe i intrygujące. Ale teraz nie umiem się zebrać do wysłuchania jej nowych płyt w całości od A do Z. Taka trochę… sztuka dla sztuki i przerost formy nad treścią. I to chyba odstraszałoby mnie od wybrania się na jej występ 😉
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Björk tylko w płycie “Utopia” nie wiem dlaczego tylko tak do mnie przemawia…
LikeLiked by 1 person