
Koment: Potrzeba było Sama Smitha, żeby po raz kolejny dobrze wykonać „I Feel Love” Donny Summer. Okej, niech mu będzie. Jednak fakt, że nie włożył w to wykonanie ani krzty oryginalności, na plus już niestety nie jest. Z kolei nowa piosenka z archiwum Georga Michaela, promowana chyba przy okazji filmu „Last Christmas” z Emilią Clarke, do najlepszych również nie należy. Przeprodukowana, jakby na siłę przebojowa, byle by wreszcie wydać coś po jego śmierci – nie był to chyba dobry pomysł. Ale żeby nie było, że tylko narzekam, poniżej utwory, które przypadły mi do gustu o wiele bardziej.
Bishop Briggs „Tattooed on My Heart”
“Champion”, nowa płyta tej charyzmatycznej wokalistki brzmi, jakby obliczona była na większy komercyjny sukces. Nie lubię kalkulacji w muzyce, ale naiwnością byłoby sądzić, że wytwórnia i producenci Bishop Briggs nie kalkulują w ten sposób. „Champion” to więc bardziej kolekcja singli niż spójny album. Ale też co to za piosenki! Pełne świetnej energii, dobrych tekstów i kilkukrotnego chwytania za serce. W moim osobistym odczuciu, na pierwszy plan wysuwa się „Tattooed on My Heart”. Cudowny fortepian, ciepłe brzmienie i klimaty gospel – elementy, których nie zauważyłem, kiedy utwór ukazał się na singlu, teraz na płycie błyszczą.
Jessie Ware „Mirage (Don’t Stop)”
Po prostu dobry kawałek. Pełen czill z fajnym basem i klasycznym beatem. Jessie Ware nigdy mnie specjalnie nie interesowała, jednak „Mirage” ma w sobie coś urokliwego i magnetycznego. Nawiasem mówiąc, tak powinna brzmieć nowa Roisin Murphy, jednak jej nowy singiel, „Narcissus”, „mirażowi” nie dorównuje.
Ryan Ashley „Forever Anyway”
Na koniec dawka dobrego soulu, bo czemu nie, w końcu mamy sobotę. Utwór pochodzi z płyty „Innocent” i brzmi niemal, jak na dzisiejsze czasy, klasycznie. Mocno zakorzeniony w RnB lat 90-tych przynosi miłe i ciepłe wspomnienia, a wraz z nimi tęsknotę za tym, jak się wtedy grało soul.
Photo: Cody Black / unsplash
Nie słuchałam jeszcze Bishop, ale single średnio mi się podobały.
Podoba mi się za to kierunek, w jakim (ponownie) idzie Jessie Ware. Marzy mi się cały klubowy album w jej wykonaniu.
A przeróbka Sama Smitha to jedna z najgorszych rzeczy, jakie słyszałam w tym roku. Niestety.
Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/
LikeLiked by 1 person
“Mirage” chyba najbardziej mi się spodobało i wzbudziło apetyt na więcej takich brzmień od Jessie. Pewnie sięgnę też niedługo po Bishop, bo jestem jej bardzo ciekawa.
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂
LikeLiked by 1 person
Jedynka chyba najfajniejsza w słuchaniu. 🙂
Nie jest tak strasznie w podziemiach tego archiwum. Chociaż na dłuższą metę by mnie mogło to męczyć nieco.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Najbradziej przypadło mi do gustu “Mirage”, chociaż momentami przypomina “Cruel Summer” Bananaramy. 😉 “FOREVER ANYWAY” też jest fajne, myślę, że byłoby hitem 20 lat temu. Najmniej podeszła mi Briggs, jakaś taka radiowo-reklamowa ta jej piosenka.
Czy to położenie geograficzne na nadgarstku tej osoby to Szczecin? 😀
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person
Nie 😉 Ale właśnie próbowałem tę lokalizację wyguglować. Okazuje się, że nie ja pierwszy 🙂 Stoi tam jakiś domek. Tam, czyli w Południowej Karolinie, w USA 🙂
LikeLike
Nowa piosenka Jessie Ware jest dobra. Podobnie jak wcześniejsze “Adore you”.
http://scarlett95songs.blogspot.com/
LikeLiked by 1 person
Mogą być, ale nie jest to akurat mój typ muzyki.
LikeLike