
Koment: Wchodzę dzisiaj w mój spotifajowy radar, a tam tyle ciekawych nowości, na które nawet nie czekałem. Święta przyszły wcześniej w tym roku? Rhys Lewis, Maverick Sabre, Elias. Oraz wszystko co poniżej. Raz na jakiś czas trafia się taki właśnie, odlotowy piątek, że nie wiem od czego zacząć i wpadam w wir wykrzykników i ekscytacji. W tle leci mi właśnie nowa płyta Natalii Przybysz, a ja pozwalam muzyce przejąć kontrolę.
ZHU “Came for the Low” (feat. partywithray)
Pewnie zaskoczę kilkoro z Was, ale nowy ZHU, z gościnnym udziałem partywithray, to mój zdecydowany typ tygodnia. Zaraźliwy rytm i przydługie intro, które odsłania właściwą melodię dopiero w połowie tego krótkiego kawałka to prawdziwy elektroniczny majstersztyk. ZHU od dłuższego czasu karmi mnie podobnymi klimatami i choć jego single niekoniecznie spójnie zaspokajają mój głód na tego typu brzmienia, to od czasu do czasu udaje mu się trafić w punkt. „Came for the Low” to czysty wybuch entuzjazmu, który zmusza mnie do rytmicznych podrygów ze słuchawkami zaciśniętymi dookoła głowy.
Michelle Gurevich „Poison in My Mind”
Uwielbiam styl Michelle Gurevich, nie do końca zdefiniowany, co już samo w sobie pysznie smakuje. Natomiast w połączeniu z tak świetnym tekstem, jak ten do „Poison in My Mind”, jest to już prawdziwa uczta. „Zabijam się powoli. Nie narkotykami, czy alkoholem. Nie paląc papierosy. Nie niezabezpieczonym seksem”. Sentymentalna, mroczna elektronika i melodie niczym z zamierzchłej epoki sklejają się ze sobą doskonale, wywołując dziwnie uzależniający odlot. Od dłuższego czasu nie zdarzyło się, żeby Michelle mnie zawiodła.
Låpsley “My Love Was Like the Rain”
Låpsley, angielska dziewczyna, która trochę udaje, że jest ze Skandynawii, fascynuje się ambientem, minimalem i oszczędną elektroniką. Po paru latach kompletnego milczenia, bez wielkiej pompy wydaje nowego singla, z niezwykłym teledyskiem, i w czterech minutach zawiera kwintesencję swojego stylu. Od totalnego wyciszenia, po obłędny taniec, oczarowuje niecodziennym tekstem i nieoczywistym brzmieniem, rozwijającym się rytmicznie aż po odlotowy finał. Może dziwne, ale brakowało mi jej strasznie.
Photo: SpaceX / unsplash
Numer 2 i 3 najmocniej do mnie przemawiają.
A dzięki. 🙂
Też mam nadzieję na to, że będzie nadal tak dobrze jak jest jeśli chodzi o sprawy zawodowe u mnie.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
“Came For The Low” nie jest utworem, który będę słuchać codziennie, ale robi wrażenie. “My Love Was Like The Rain” też jest przyjemne i ma fajny teledysk. Natomiast “Poison in my Mind” już zapomniałam jak leciało po 5 minutach.
Pozdrawiam. 🙂
LikeLiked by 1 person
Wszystkie trzy kawałki ciekawe i dobre, aż trudno wybrać najlepszy. Niemniej na mnie największe wrażenie zrobiło, o dziwo, “Came For The Low”. Bit jest bardzo uzależniający.
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂
LikeLiked by 1 person
Chyba wszędzie są już wcześniej święta 😀 Dwojeczka moim zdaniem najlepsza.
Zapraszam na nowy post
https://rebellek.wordpress.com/
LikeLiked by 1 person
Zaraz jak tylko włączyłem “Came for the Low” wiedziałem, że muszę ten numer zapodać na słuchawkach. To jeden z tych kawałków, które po prostu inaczej nie można słuchać 😀
Zdecydowanie moim dzisiejszym faworytem jest “My Love Was Like the Rain”.
Pozdrawiam!
https://wmuzyce.wordpress.com/
LikeLiked by 1 person
Michelle to jest zawsze taki strzał w 10. Czego by nam nie zaserwowała, zawsze trafi w mój gust. Jej wielkie eksperymenty nie są potrzebne. W przypadku takiej piosenki jak ta nowa jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jej niezwykły głos może uchodzić za osobny instrument
Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/
LikeLiked by 1 person