
Koment: Sporo nowości przyniósł nam piątek. Kilka potworków, których nie będę wymieniać z imienia i nazwiska, kilka ciekawostek i garstkę zauroczeń. Z ciekawostek chętnie wymienię utwór, który ma wieńczyć nową płytę Madonny. „I Rise” może i nie powala, ale w moim osobistym odczuciu robi o wiele lepsze wrażenie, niż „Medellin”. Z kolei największym zaskoczeniem jest dla mnie powrót Kate Tempest, o czym za chwilę.
Noel Gallagher’s High Flying Birds “Black Star Dancing”
Nowy singiel Noela Gallaghera i jego High Flying Birds ma w sobie coś, czego się nie spodziewałem. Elektroniczny beat. Jak się z tym czuję? Ano, znakomicie. Noel Gallagher wyszedł poza ramy narzucone przez bycie w Oasis i pewnie również przez samego siebie. Efekt jest znakomity, elektroniczno-elektryczny, gdzieś trochę zahaczający o jakieś stare nagrania The Chemical Brothers. Nie chcę popadać w egzaltację, rewolucji nie ma, ale „Black Star Dancing” słucha się naprawdę bardzo przyjemnie.
Alex Vargas „Where Love Won’t Go”
Utwór pochodzi z wydanej właśnie EPki Alexa pod tytułem „superEGO”. Z czterech utworów wybrałem sobie „Where Love Won’t Go”, lekko dramatyczny, elektryczny hymn z robiącym niezłe wrażenie popisem wokalnym. Pełno tu emocji, refreny toną w histerii, ale całość zachęca do ponownego odtworzenia dzięki, mimo wszystkiego, niepopadaniu w przesadę. Alex powinien częściej wydawać takie utwory, bo przy tym konkretnym, niestety, pozostałe trzy piosenki z EPki trochę bledną.
Kate Tempest „Firesmoke”
Moja ulubiona poetka wśród wokalistek, której poprzednią płytę, „Let Them Eat Chaos”, słuchałem na kolanach, wydała właśnie nowego singla. „Firesmoke” jest stonowany, spokojny, delikatnie rozbujany i wyciszony. Znając Kate, może to być tylko cisza przed burzą. Nowy album, „The Book of Traps and Lessons”, zapowiadany jest na 14 czerwca. Czekam niecierpliwie, siedząc na krawędzi krzesła.
Photo: Dawid Zawiła / unsplash
Pierwszy numer “Black Star Dancing” doceniam za energię, a że niedawno co wstałem i oczy mi się jeszcze kleją – trochę się pobudziłem. „Where Love Won’t Go” niestety zupełnie mnie nie przekonuje. No dobra, wokal spoko, ale emocje mi się nie udzieliły. „Firesmoke” to nie moja bajka.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Zabawne, bo ostatnio przypomniała mi się wokalistka, która swojej płyty nie wyśpiewała, ale wygadała. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć jej nazwiska. Słyszę, że pomysł ma ten sam. Jest w tym coś ciekawego i nietypowego.
Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/
LikeLiked by 1 person
A może to jest ta sama wykonawczyni w takim razie? 😉 Bo to będzie już trzecia płyta Kate Tempest 🙂
LikeLike
“Black Star Dancing” zdecydowanie wygrało. Masz rację, mówiąc, że to nic znowuż odkrywczego, ale co z tego, skoro tak dobrze się tego słucha. 🙂
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Black Star Dancing takie idealne na disco. 😀 Firesmoke nie jest dla mnie piosenką. Jak widać nie każdemu zależy na śpiewaniu.
Zapraszam do siebie na nowy post
https://rebellek.wordpress.com/
LikeLiked by 1 person
“Black Star Dancing” jest świetne, a co więcej jego teledysk jest stylizowany na lata 70. 😉 . Do tej pory nie miałam do czynienia z zespołem Gallaghera, ale chyba czas wreszcie się z nim zapoznać. Średnio podoba mi się “Where Love Won’t Go” (wokal jakoś mi tak nie pasuje), ale i tak zapiszę sobie “superEGO” do przesłuchania na później. Natomiast “Firesmoke” muszę przesłuchać spacerując między blokami Szczecina aby poczuć miejski klimat. 😀
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person