
Skunk Anansie świętują swoje 25-lecie specjalną trasą koncertową i wydanym niedawno albumem live. Na żywo widziałem ich już trzy razy i ciągle mi mało, więc czekam na przybycie ich jubileuszowej trasy w moje okolice. W międzyczasie słucham piosenek, które być może zespołu nie definiują, ale są ciekawą odmianą od gitarowej petardy, z której Skunk Anansie są znani. Skin jest na tyle różnorodną wokalistką, że jej wycieczki w klimaty balladowo-soulowe zawsze pozostawiają ciekawe wrażenie. Poniżej przedstawiam pięć mniej znanych piosenek, do których wracam najczęściej. W moim prywatnym odczuciu o niebo lepszych od ogólnie znanego „Hedonismu”.
„Tracy’s Flaw”. Z płyty „Post Orgasmic Chill”, która była ostatnim albumem zespołu przed kilkuletnią przerwą. Płyty zresztą bardzo różnorodnej, z ukrytymi przerywnikami, które czerpały z najróżniejszych klimatów, od triphopu, po brzmienia rodem z płyt The Prodigy. „Tracy’s Flaw” to emocjonalna bomba, zaczynająca się jak pop-rockowa ballada ze smyczkami, rozwijająca się w kierunku gigantycznego wybuchu stłamszonych uczuć. Jeden z najlepszych popisów wokalnych w wykonaniu Skin.
„Pickin On Me”. Spokojna i króciutka akustyczna ballada, która pokazuje zupełnie inne wokalne umiejętności Skin. Stonowany wokal (choć oczywiście w dalszym ciągu zadziorny tekst), delikatny śpiew i prosta popowa melodia. Takiego Skunk Anansie nie spodziewałbym się wcześniej, ale płyta „Stoosh” była pełna takich niespodzianek.
„You’ll Follow Me Down”. Triphopowy wstęp i balladowe klimaty retro, powoli przeradzające się w lekko rozdzierający refren. Po prostu dobra piosenka, porządna produkcja i wzruszająca melodia, przy której wokal Skin mocno błyszczy.
„Glorious Pop Song”. Plotka głosi, że po skomponowaniu tej piosenki, Skunk Anansie zdali sobie sprawę, że wytwórnia może zmusić ich do wydania jej na singlu. Tak soft-popowego utworu zespół nie miał jeszcze wtedy na swoim koncie, w związku z czym Skin zmieniła tekst w refrenie i zamiast „you’re such a good one”, śpiewa „you’re still a fucker”. Nie zmieniło to jednak faktu, że na singlu ukazał się wówczas „Hedonism”, a reszta jest już historią komercyjnego sukcesu zespołu.
„100 Ways to Be a Good Girl”. Moja absolutnie ulubiona piosenka Skunk Anansie pochodzi z ich debiutanckiego albumu, „Paranoid and Sunburnt”. „100 Ways to Be a Good Girl” to jeden z tych utworów, do których mam tak emocjonalny stosunek, że nie przyjmuję krytyki. Co tu zresztą krytykować. Soulowa melodia na tle elektrycznych gitar okazała się strzałem w dziesiątkę, trafiła dokładnie w moją wrażliwość i sprawiła, że za każdym razem wyczekuję tej piosenki na koncertach.
Photo: freestocks.org + materiały prasowe
Wyjątkowo nie wybiorę kawałka, który mi się najbardziej podoba, bo wszystkie są fajne. 😀
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person
Coś czytałem już na temat tej płyty. Może być ciekawym doświadczeniem.
Niektórzy widocznie bez rozmów o polityce nie mogą żyć, dla mnie jest to temat na raczej wyjątkowo rzadkie okazje, nie na spotkanie rozrywkowo-towarzyskie.
A dzięki za uznanie, staram się też coś niecoś ciekawego w muzyce znaleźć.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Znam osobiście zaledwie kilka singli, ale na Orange Warsaw Festival zrobili na mnie spore wrażenie. Mnóstwo energii i świetna charyzma!
LikeLiked by 1 person