
Znana jest z tego, że z tworzeniem muzyki się nie spieszy. Każdy projekt to miesiące, jeśli nie lata eksperymentowania z dźwiękiem i poszukiwania tak charakterystycznego dla niej brzmienia. Z jednej strony mocno wyciszonego, z drugiej pełnego ornamentów i elektronicznym ozdobników, które tę ciszę wypełniają. Dzięki takiemu podejściu, ta córka jazzowego saksofonisty o polskich korzeniach wypracowała sobie niepodrabialną markę, na odsłony której zawsze czekam z utęsknieniem. A jako że od poprzedniej autorskiej płyty minęło już trzynaście lat, ostatnimi czasy więcej było czekania, niż muzyki. Z tym większą niecierpliwością przed kilkoma miesiącami zabrałem się za słuchanie „The Road is Just a Surface”, najnowszego albumu Anji Garbarek – największej muzycznej tajemnicy, jaką skrywa Norwegia.

Płyta „The Road is Just a Surface” powstała jako projekt dla teatru. Napisana na zamówienie Bergen International Festival, skupia się na powolnym, niemal chirurgicznym wyłuskiwaniu poszczególnych elementów historii głównego bohatera o imieniu Bob. Bob jest zamknięty w sobie, emocjonalnie uwięziony w sytuacji, z której nie może znaleźć wyjścia. Jego opowieść zgłębiana jest przy pomocy kilku głosów, do których należą lekarz-naukowiec, matka Boba, narrator, w którego się wciela się Garbarek oraz, najrzadziej, sam Bob. Dominującym uczuciem jest niepokój, sączący się powoli, ale konsekwentnie wciągający słuchacza w toksyczny świat, w którym nawet cisza jest złowroga. Największym błędem byłoby więc powierzchowne zaklasyfikowanie tej płyty, jako cichej i spokojnej właśnie.
„The Road is Just a Surface” dostępne jest w dwóch wersjach. Oryginalnej wersji teatralnej, wydanej jako ścieżka dźwiękowa akompaniująca sztuce przez siedemdziesiąt minut oraz wersji, którą można by nazwać podstawową, skróconą o dwadzieścia minut. Zawiera ona dziesięć piosenek w odrobinę innych wersjach oraz zmienionej kolejności, dzięki czemu można ją traktować jako osobne wydawnictwo. Historię skondensowaną w oddzielną opowieść, w czasie której wspominany już niepokój nabiera dużo gęstszych właściwości.
Wersję „podstawową” otwiera „In Between”, utwór którego intro składa się z niepoukładanych dźwięków, kojarzących się z trzeszczącą elektrycznością włączanego właśnie skanera mózgu. To uczucie bycia ciągle obserwowanym przy pomocy różnych narzędzi, bycia analizowanym i rozkładanym na czynniki pierwsze towarzyszyć wam będzie w trakcie słuchania całego albumu. Anja Garbarek, poprzez genialny dobór idących w parze z muzyką efektów specjalnych, starać się będzie wciągnąć was w świat Boba i nie wypuścić z niego długo po zakończeniu płyty. Taka to właśnie „spokojna” muzyka, której dźwięki i słowa stanowią pułapkę bez szansy na wyjście.
Dziewięć piosenek później nikt z nas nie znajdzie się bliżej jakiejkolwiek odpowiedzi. Historia Boba to wszechobecne zimno, zastrzyki zawierające koktajl uspokajających leków, emocjonalna oziębłość i nie przynosząca rezultatów psychoanaliza. Po przesłuchaniu „The Road is Just a Surface” pozostaje jednak coś innego. Podziw dla muzycznej wirtuozerii, z jaką Anja Garbarek potrafi namalować tak skomplikowany i złowrogi świat przy pomocy swojego delikatnego wokalu i umiejętnego doboru elektronicznych efektów. Tu nie ma przypadkowych dźwięków, przypadkowych słów, a biedny Bob, odnosi się wrażenie, że już na zawsze pozostanie więźniem wyobraźni norweskiej wokalistki, która z zimną premedytacją robi z niego ofiarę swojej artystycznej kreacji.
Anja Garbarek, „The Road is Just a Surface”. Płyta roku 2018.
Photo: Robert Wiedemann / unsplash + materiały prasowe
Spojrzałam na imię i nazwisko i pomyślałam sobie, że to Polka. Ale potem doczytałam, że artystka jest ze Skandynawii. Szczerze mówiąc nie pamiętam, bym miała do czynienia z jej muzyką, choć z tego co widzę już się u ciebie pojawiła. I to niedawno. Wciąż kompletuję swoją listę płyt i chętnie sięgam po takie “z polecenia”. A po pobieżnym posłuchaniu widzę, że dzieją się na niej ciekawe rzeczy.
Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/
LikeLiked by 1 person
Update: z całego zbioru najbardziej podoba mi się The Witness.
Cała płyta trafi do mojego tegorocznego topu 🙂
LikeLike
Chociaż The Witness to akurat według mnie jedyny słabszy moment na płycie, to bardzo się cieszę, że zabierasz całość ze sobą 🙂
LikeLike
Chyba taka najżywsza i najradośniejsza piosenka z tej cd 😉
Najlepszego w nowym roku 🙂
Nowy wpis na the-rockferry.pl
LikeLiked by 1 person
Nazwisko obiło mi się o uszy, ale nigdy nie miałam bliższej styczności z tą artystką. Czas to nadrobić, bo nie dość, że tytuł płyty roku sugeruje dużo, to cały Twój wpis mnie mocno zaciekawił, zatem muszę usiąść i przysłuchać się temu albumowi. “The Will To Walk” brzmi naprawdę hipnotyzująco, podoba mi się.
Pozdrawiam i życzę pomyślnego Nowego Roku! 🙂
LikeLiked by 1 person
Super! Jak już przesłuchasz całość to koniecznie podziel się wrażeniami 🙂
Dzięki za życzenia i wzajemnie – wszystkiego dobrego w 2019-tym! 😀
LikeLike
Z opisu wydaje się ciekawe, może przesłucham w przyszłym roku?
U mnie też albumy z 2018, tylko takie bardziej, hmmm, mainstreamowe. 😛 Zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person
“The Will to Walk” to taka skandynawska laurka. W zasadzie chyba cały album mógłbym tak opisać. Zimny klimat, powściągliwy wokal – już od pierwszych dźwięków odczuć można surowość. Słucham tak tego albumu i czuje potęgujące zimno. Chyba zrobię sobie herbatę 🙂
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
W Skandynawii podobno najwięcej na jednego mieszkańca jest zespołów metalowych. Ale jak widać też w innych gatunkach można coś znaleźć intrygującego.
🙂 To taka chyba nie pisana tradycja, by na Święta było jedzenia po sam czubek wszystkiego.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Ciekawa, ciekawa – jakos mnie takie hmm zimne ciarki zaczely przechodzic, jak odpalilam The Will the walk…
LikeLiked by 1 person