Kiedy Karolina zaproponowała mi zrecenzowanie „Zeliga”, trochę się oczywiście skrzywiłem. No, bo ja i polska muzyka to od jakiegoś czasu dwa różne kierunki. Nie dlatego, że polskiej muzyki nie lubię. Po prostu, w którymś momencie zacząłem szukać brzmienia, którego na naszym rodzimym rynku nie było zbyt wiele. Wygląda jednak na to, że przy okazji kilka fajnych płyt przegapiłem.
„Jaśniej”. „Zelig” zaczyna się świetnym tekstem i niezłym wokalnym pazurem. Jest rytmicznie, czyli tak, jak na dzień dobry powinno być. Bardzo dobre otwarcie. Utwór rozkręca się powoli, z czasem dopuszczając do głosu coraz więcej instrumentów, trochę „na bolero”, ale oczywiście nie dosłownie. Ogólnie, chce się przy „Jaśniej” trochę sobie poklaskać, trochę potupać i dołączyć do chóru dzieci, którym piosenka się kończy.
„Gatunek”. Podoba mi się rytm i jakaś taka… „nosowskość” tej piosenki. Nie pytajcie, dlaczego, bo sam nie wiem, ale nieźle mnie ten numer kręci. Ciekawy refren i fajne zakończenie z elektryczną gitarą wwiercającą się w trzewia.
„Spaść”. Akustyczny wstęp i lekko odrealniony tekst, gdzieś na granicach słownej abstrakcji. Niekoniecznie mój ulubiony kawałek, jednak refren ma w sobie coś, co mnie wciąga. Słucham tego refrenu i w pewnym sensie czuję się nieswojo. Najpewniej o to artyście chodziło, bo tematyka niewesoła, zapodana w ten sposób, nabiera ciekawego wymiaru.
„Ósemko”. Oj, jak mnie ta piosenka kręci. Odrobina elektroniki, a ja się już cały ślinię. Fajne brzmienie, niesztampowa aranżacja oraz nadające mrocznego klimatu syntezatory. Taka atmosfera, że aż się chce nią oddychać, mimo że duszna, niedotleniona i pozbawiona jasnych elementów. Solówka na elektrycznej gitarze szybko rozprawia się z wątpliwościami i „Ósemka” momentalnie wyrasta na lidera tej płyty.
„Folyn”. Wiem, że krótkie i zabawne, ale Zalef nie powinien raczej śpiewać po angielsku. Całość kojarzy mi się z Basia Trzetrzelewską, która nagle zachciała pobawić się gitarą elektryczną. Ogólnie, miły przerywnik, który wywołuje lekki uśmiech.
„Zboża”. Tu jest już bardziej klasycznie, w rockowym sensie. Ukłon gdzieś w odleglejsze czasy. Tego Niemena też tu nieźle słychać. Robi to wrażenie, bo wokalnie jest maksymalnie na plus, ale muzycznie są to ode mnie dość odseparowane klimaty. Doceniam jednak pomysł na utwór i świetne wykonanie.
„Rzek”. „To jest, jak zapach palonego ciała”, tak się zaczyna ten pokręcony utwór, który żongluje nastrojami i zmienia brzmienia, jak w kalejdoskopie. Całość wywołuje uczucie chaotycznego pokręcenie i jest to w pewnym sensie ciekwe, bo niespodziewane, jednak do mnie nie do końca dociera.
„Zimowy”. Jak stara bajka o kocie Bonifacym, ten zimowy utwór ma klimat zaiście… zimowy. Zupełnie bez ściemy, zaczynam szukać swetra, bo doskonale dobrane dźwięki wywołują we mnie lekkie wewnętrzne ochłodzenie. Wstawka a capella, z pełnym wyciszeniem, po którym robi się jeszcze zimniej, to już pomysł zupełnie genialny. Zdecydowany hajlajt tej płyty.
„Ry55”. Tak jak z „Ósemką”, w tym przypadku też z miejsca wpadam w klimat i wcale nie chcę z niego wychodzić. Uwielbiam ten utwór od początku do końca i właściwie nic więcej nie mam tu do powiedzenia, bo musiałbym popaść w werbalne egzaltacje, a to w sumie nie jest potrzebne. Wystarczy posłuchać.
„Her Majesty”. Najkrótszy numer na płycie, znowu po angielsku i znowu z tym samym zastrzeżeniem. Wyjątkowo przyjemnie słucha mi się Zalewskiego po polsku. Ale, przy okazji, „Her Majesty” ma tak genialny refren, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie zostało pełnowymiarową piosenką. Totalny niedosyt. Ale pewnie i o to tu chodzi.
Foto: Marek Wiedeński / Kayax
Kojarzę go dobrze 🙂
LikeLiked by 1 person
Kilka opisów piosenek sprawiło, że oderwałam się na trochę od nowego Hoziera. Najciekawiej wypada te krótkie angielskie zakończenie. Nie powiem, bym polubiła ten kawałek, ale został mi w pamięci, nie pozostawił mnie obojętną.Brzmi to dla mnie trochę jak jakaś improwizacja. Coś na zasadzie “a dogram sobie jeszcze coś to długość płyty przekroczy pół godziny” 😀
Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/
LikeLiked by 1 person
Cieszę się, że pomimo początkowego skrzywienia “Zelig” nie okazał się taki najgorszy 😀 Moimi faworytami są “Jaśniej”, “Ry55”, “Zboża” i “Ósemko”, choć całą płytę uwielbiam. Jak dla mnie jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) polskich albumów ostatnich lat, no ale ja w kwestii Zalewskiego nigdy nie jestem i nie będę obiektywna 😉
Dzięki za recenzję i zapraszam do siebie na Moloko 🙂
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Gościa zacząłem w sumie kojarzyć po tym, jak pojawił się u Wojewódzkiego. Kilka numerów znam, za dwa lub trzy kawałki szanuję, ale całościowo nigdy mnie Zalewski nie interesował. Mam podobnie jak Ty, nie słucham po prostu polskiej muzyki. Tyle co w radiu gdzieś usłyszę.
Pozdrawiam!
https://songarticles.wordpress.com/
LikeLiked by 1 person
Kurde, mam zaległości. “Złoto” bardzo lubię, ale tej płyty jeszcze nie słuchałam. Od dawna się za nią zabieram 😀
Nowy post, zapraszam i pozdrawiam.
http://scarlett95songs.blogspot.com/
LikeLiked by 1 person
“Ósemko” robi wrażenie, ale wszechobecność “Początku” sprawiło, że na chwilę obecną trzymam się z dala od jego wykonawców. 😛
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person
Słyszałem już coś w wykonaniu tego wokalisty, jakoś specjalnie nie mam zdania o nim, pewnie też muszę co nieco posłuchać więcej. 🙂
Już jestem w domu, widziałem parę nowych miejsc, odpocząłem bardzo, ogólnie wypoczynek miałem bardzo dobry.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
🙂 Po prostu chyba ta swoista monotonia związana z posiłkami w ośrodku, chodzeniem na plaże itd. tak na mnie wpłynęła. Teraz wracam powoli na stare, domowe tory.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Jestem pod wrażeniem rozwoju artystycznego Zalewskiego. Dla mnie to jeden z ciekawszych i najbardziej nieprzewidywalnych artystów w naszym kraju.
Pozdrawiam!
LikeLiked by 1 person
Ósemko to zdecydowanie mój ulubiony kawałek z tej płyty. Jako całość lubię czasem posłuchać, choć zdecydowanie wolę album numer dwa.
LikeLiked by 1 person