Utwór otwierający “Utopię”, najnowszą płytę Björk, to moim skromnym zdaniem również najlepsza piosenka, która znajduje się na tym wydawnictwie. W warstwie muzycznej, po prostu piękna. Dźwięki harpy unoszą się w niej na spiętrzonych falach opętanych bębnów. Niczym spienione morze, targane wietrznym szaleństwem. Ten podwyższony stan świadomości to upojna ucieczka od popowych hymnów, ubranych w sztywne konstrukcje szlagierów. Z jednej strony, pozornie, pozbawiony ram obraz utkany z dźwięków, z drugiej, kto wie, być może tak właśnie wyglądał będzie pop w dwudziestym drugim wieku. Nie mam nic przeciwko temu.
Willow „Warm Honey” & „Human Leech”
Ani nie czekałem na tę płytę, ani nie planowałem jej słuchać. Szczerze mówiąc, trafiłem na nią przypadkiem, trochę z nudów szperając w spotifajowych plejlistach. A jednak, siedemnastoletnia Willow Smith muzycznie ma do powiedzenia więcej, niż bym się po niej spodziewał. „The 1st” to świetna płyta i mój osobisty kandydat do zaskoczenia roku. To soulowo-rockowe wydawnictwo sprawiło, że podczas odsłuchu szczęka opadła mi kilkukrotnie. Willow świetnie balansuje pomiędzy tymi dwoma stylami dostarczając robiące wrażenie wykonania, które oscylują gdzieś w rejonach łączących wrażliwość Eryki Badu z zadziornością młodej PJ Harvey. Dla zobrazowania, polecam aż dwa utwory – „Warm Honey” i „Human Leech”.
Photo: Stephanie McCabe / unsplash
Bardzo spodobała mi się szczególnie propozycja związana z drugą w kolejności artystki. A pierwsza to ,,ta” Bjork? Kiedyś śledziłem nieco jej muzykę, potem jakoś poszedłem w inne muzyczne sytuacje.
🙂 Wszelkie testy to pewien stres, dlatego ważne jest to, by się wcześniej przygotować przynajmniej w stopniu zadowalającym siebie samego.
Pozdrawiam!
LikeLike
Podoba mi się Bjork. Nie słuchałam jeszcze tej płyty, ale chyba będę musiała szybko nadrobić. A Willow… Wow! Rzeczywiście nieźle zaskoczyła. Podoba mi się “Warm Honey” – brzmi tutaj jak połączenie Skylar Grey z Sią.
Zapraszam na nowy wpis. 🙂
Pozdrawiam!
LikeLike
🙂 Chyba to też będzie jedna z moich bardziej ulubionych książek.
W sumie zmiany u artysty są cenne, jednak ważne jest to, by za daleko jednak nie odchodzić do korzeni, bo można się po prostu ,,przestać podobać”. 🙂 Przynajmniej tak mi się wydaje. A jeśli nadal znajdujesz u Bjork ,,coś” to jest najważniejsze, oznacza po prostu, że ma w sobie jeszcze swoje korzenie muzyczne.
Pozdrawiam!
LikeLike
Wolę słuchać blendera, niż piosenek Björk. Szczerze, nigdy nie zrozumiem fenomenu tej artystki. 😀
Natomiast Willow Smith to dowód na to, że nie wolno po jednym koszmarze z młodości (“Whip My Hair”, brrr) skreślać artysty. Muszę dopisać “The 1st” na listę płyt do przesłuchania.
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLike
Bardzo podobała mi się pierwsza płyta Willow, ale nie sądziłam, że nową wyda tak szybko i to jeszcze bez jakiegoś specjalnego zapowiadania. Muszę w końcu się za nią zabrać, bo ta dziewczyna już w tak młodym wieku wie, o co jej chodzi. Szacun.
Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike