Być może wystarczająco wynarzekałem się już na brak świetnych płyt w mijającym powoli roku. Być może wszechświat usłyszał moje marudzenie i stwierdził, że dłużej słuchać się już tego nie da. Tak, czy inaczej, moje (nie)cierpliwe oczekiwanie zostało wreszcie wynagrodzone i z czystym sumieniem mogę popaść w beztroskie egzaltacje. Nerina Pallot i jej „Stay Lucky” towarzyszą mi zaledwie od kilku chwil, a ja już mam nadzieję, że nie rozstaniemy się nigdy. Dawno nie czułem takiej dawki ciepła, płynącej do mnie w postaci zer i jedynek, kablem od słuchawek, przetwarzając elektryczne impulsy w najprawdziwsze emocje.
„Stay Lucky”, zestaw dziesięciu piosenek, to trzydzieści sześć i sześć dziesiątych stopni najprawdziwszego muzycznego złota. Soulowo-jazzowo-rockowa uczta, której głównym daniem jest kojąca temperatura, balsam na przemoczoną jesienią duszę, magnetyczny rezonans i zastrzyk ratującej życie serotoniny. W dużym skrócie, totalny brak słów na to, jak dźwiękiem namalować można piękno.
“Piękno uczyniło z mojego serca kłamcę”, śpiewa Nerina w otwierającym album “Juno”. Fortepian, skrzypce, miękki bas. Wydawałoby się, że w takiej aranżacji nie można już stworzyć niczego nowego. Tymczasem chwilę później z niebytu wyłania się „Man Didn’t Walk On The Moon”, coś na kształt natychmiastowego klasyka, z melodią, która w jednej chwili mości sobie gniazdo głęboko w sercu. Takich momentów jest na tej płycie zresztą mnóstwo. Przepiękne frazy czarują, oczarowują, zawijają sobie słuchacza wokół palca, piosenka po piosence po prostu wzruszając. I gdybym miał wymienić moje ulubione utwory, musiałbym zwyczajnie skopiować i wkleić całą tracklistę.
Być może dobrze, że powoli zacząłem tracić nadzieję na to, że 2017-ty wyczaruje jeszcze coś podobnego. Być może dobrze, że właściwie przestałem już czekać. Tym większe szczęście spotkało mnie niespodziewanie, bez zapowiedzi, bo dokładnie dla takich właśnie chwil słucha się muzyki. A że przychodzą rzadko, tym lepiej.
Ocena: 10/10
Muzyka nie do końca w moich klimatach, ale słucha się przyjemnie. Dziwne, że ten album nie ma jeszcze żadnej oceny na RateYourMusic. 😉
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
LikeLike
Ooo, 10/10 to już nie bagatela 😀 Spodobały mi się piosenki, które wstawiłeś. Naprawdę są takie cieplutkie i kojące. Zapiszę sobie ten album i zapoznam się z nim bliżej, bo chyba warto. 😉
LikeLike
Pobieżnie posłuchałam, ale najbardziej w uszy rzuciło mi się to, że ona śpiewa z taką lekkością, te kolejne wersy tak po prostu się pojawiają.
Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike
Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike
Uwielbiam te piosenki.Jeśli mam być szczera przesłuchałam album ze względu na klimatyczną okładkę, ale zawartość płyty równie świetna 🙂
LikeLike
Pingback: [Muzyka] Albumy 2017: Top 5 – Bartosz-Po-Prostu | Kopalnia dźwięków