Chłodny wieczór, amsterdamski wiatr i sentymenty w gęstym sosie z nostalgii. Trzy płyty Portishead, trzy piosenki, których nigdy nie potrafię zapomnieć. W sam raz na taki pochmurny wieczór, pełen trip-hopowych wspomnień. Rok 1994, „Strangers”. Utwór, który rozwalił mój muzyczny umysł. Ciężki beat, który w oryginalnym zamiarze nigdy nie miał być do tańca. Czyjeś kroki w przejściu podziemnym. Echo. Echo takie, że aż strach odwrócić się za siebie. „Strangers” to kwintesencja miasta po zmroku. Głuchy telefon, brudny jazz, klimat, jak z jakiegoś filmu Lyncha. Rok 1997. „All Mine”. Czarno-biały teledysk, zimne brzmienie pociętej muzycznym skalpelem orkiestry. Beth Gibbons odbijająca się echem od ścian. Pełne niepokoju wdechy i wydechy, odmierzane rytmem automatycznej perkusji. Jednak nie byłoby Portishead, gdyby nie najprawdziwszy soul w głosie wokalistki, szczery, poszarpany ból i targająca trzewiami tęsknota. Rok 2008, płyta numer trzy. Z niej pochodzi „Threads”. Jeden z najbrudniejszych utworów zespołu. Narkotyczny, sączący się powoli w narastającym napięciu, podsycanym przez nerwowe brzmienie perkusji, aż po neurotyczny finał, w którego zapętleniu można się zatracić. Taki dzisiaj mam dzień. Bardziej na takie dźwięki, mniej na jakiekolwiek słowa.
Photo: Osman Rana / unsplash
Kiedyś bardzo pozytywnie ,,nabrałem” się na płytę grupy Massive Attack, myślałem na początku, że to jakiś zespół grający ostry rock albo metal. Jednak po przesłuchaniu wyszło, że to zupełnie inny, choć bardzo przyjemny dla ucha kierunek. 🙂
Akurat takie dźwięki podobają mi się ze względu na jakąś taką nieprzewidywalność, łączenie różnych rodzajów muzyki nawet. 🙂 Kawałek drugi i trzeci wyjątkowe.
Na razie trzeba do grudnia zaczekać na wyniki losowania grup. Wtedy zobaczymy jak będzie trudno zagrać na Mundialu.
Właśnie jak czytałem o tych japońskich wydaniach płyt to też zaskoczyło mnie jakie bonusy są dodawane do płyt. Często wykonawcy biorą jakieś utwory ze stron B, albo jakoś inaczej kombinują. Są też tacy, co nagrywają zupełnie nowe utwory.
Pozdrawiam!
LikeLike
Nie znam Portishead, ale spodobali mi się dzięki tym piosenkom. Najbardziej chyba drugi utwór, ma w sobie coś hipnotyzującego.
Pozdrawiam. 🙂
LikeLike
Nie znam od nich wszystkich numerów, ale zawsze intrygowało mnie to, jak ciekawie brzmią te podkłady w zestawieniu z takim kobiecym, eleganckim głosem. Potrafię sobie wyobrazić tę wokalistkę w jakimś jazzowym repertuarze.
Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike