Wsłuchując się w dziesiątki utworów tygodniowo, przeciętny spotifajowy słuchacz naraża się na ryzyko przynajmniej częściowego zobojętnienia na średniawe nowości, których co piątkowy wysyp przynosi coraz mniej ekscytacji. Czasami przychodzi jednak taki moment, że każdemu opada szczęka, kiedy pojawia się coś, co nie brzmi jak pozostałe 99%. Takim przypadkiem jest dla mnie „Charger”z gościnnym udziałem Grace Jones, pochodzący z najnowszej płyty Gorillaz, zatytułowanej „Humanz”. Prosty gitarowy riff, zaloopowany na trzy i pół minuty, zwyczajny beat monotonnie wybijający tempo, bez żadnych zawijasów i upiększeń, a ja siedzę wbity w fotel i słucham tego na ripicie. Pani Grace Jones znana jest z tego, że wydaje płyty średnio raz na dziesięć lat, czym wywołuje we mnie ogromne zniecierpliwienie. Jej silny, niski głos, który nie potrzebuje subwoofera, wprawia w drżenie membrany głośników i chociaż jego udział w „Chargerze” jest ograniczony do roli niemal tylko chórków, każdy dźwięk sprawia, że zaniemawiam. Dlaczego Grace Jones nie nagrywa regularnie, nie mam pojęcia. Wiem jednak, że z takim wokalem nie ma się prawa odchodzić na emeryturę.
Tak, Tino Turner, piszę to również do Ciebie 😉
A mnie nowe Gorillaz w ogóle nie rusza. Z wszystkich ich najnowszych kawałków najbardziej podoba mi się “Andromeda” w remixie Purple Disco Machine. Mimo wszystko fajnie, że powstała kolaboracja Gorillaz i Grace Jones, a nie znowu z jakimiś raperami.
U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLike
Mam podobnie! Każda nowinka muzyczna od Grace Jones to święto…Ostatnio było świetne “Original Beast”… Teraz mniej porywająca kolaboracja z Gorillaz, ale przynajmniej na poziomie 🙂 Muszę posłuchać reszty płyty…Czekamy na cały album Grace…Wiem, że pracowano nad nim już 2 lata temu…
Polecam nowy post na blogu
Pozdrawiam
LikeLike
Posłucham nowych Gorillaz do połowy. Jakoś mnie ta płyta nie rusza, choć może zmienię zdanie (na co liczęNowy wpis na the-rockferry.blog.onet.pl) jak bardziej się w nią wsłucham. Za duzo na niej gości. Wolałabym więcej wokali Albarna.
Nowy wpis na the-rockferry.blog.onet.pl
LikeLike
Całego albumu Gorillaz nie dałem rady wysłuchać, jest potwornie długi. Ale jeśli chodzi o Grace Jones, to mógłbym mieć ją w słuchawkach non stop i wcale bym nie zauważył nieobecności Albarna 😉
LikeLike
Niestety to nie moje klimaty zapraszam nowy post http://muzykofill.blogspot.com/2017/04/week-news-1.html
LikeLike