Uwielbiam takie piosenki. Ciepłe, pozytywne, słoneczne. Utwory na tak zwane bolero, rozwijające się od początku, aż po genialny finał. Popowe hymny, inspirowane soulowym blaskiem, elektryzujące jak gospel. Tak jak tutaj. Albo tutaj.
„Living In The City” to utwór dla każdego, kto ma dość swojej pracy, kto jest znudzony codziennym podróżowaniem do biura, kto jest zmęczony samotnością, a kto mimo tego nie potrafi przestać gonić za swoimi marzeniami. Tak mówi Rhys o swoim najnowszym singlu. Chłopak z Oxfordu, bez wielkiej biblioteki własnych utworów, z raptem dwiema piosenkami w serwisach streamingowych, powala mnie soulową wrażliwością. I bardzo pozytywnym feelingiem, świetnie pasującym do rhythm’n’bluesa, który nie jęczy i się nie użala. Taka „piosenka przewodnia” z serialu Ally McBeal, jeśli ktoś go jeszcze pamięta. Idealna zapowiedź wiosny, która z pełnią radosnej siły wkrada się właśnie w nasze życia.
To jest taka piosenka, którą za jakiś czas mogą chwycić stacje radiowe 😉 I w sumie powinny, bo słabo mi się robi jak już słucham radia i lecą ciągle te same przeboje. Jakby nic nowego się nie ukazywało.
Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike
Szkoda że radiu takich piosenek nie wpuszczają
nowy wpis http://muzykofill.blogspot.com/
LikeLike
*puszczają
LikeLike
Fajna piosenka, szybko wpada w ucho. Możliwe, że niedługo usłyszymy ją w radiu.
Nowa recenzja: Ed Sheeran ,,÷”. Zapraszam, http://www.Music-Rocket.blogspot.com
LikeLike
Też chciałam napisać coś o radiu, ale się powstrzymam – ja stawiam na jakąś reklamę. 😀 Dla mnie to taka przeciętna kompozycja, których teraz dużo i nie zostaje w pamięci na długo.
U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLike