Witam w alternatywnym świecie Madonny. W tej odmiennej rzeczywistości nie ma wysokich pozycji na listach przebojów, ani tym bardziej bałwochwalczych fanów. Jest za to artystka, która dokumentując swoje poszukiwania, rozwija się w kierunkach praktycznie nie znanych z jej oficjalnych albumów. Mroczna elektronika, trip hop, ściana elektrycznych gitar, inspiracje muzyką Dalekiego Wschodu. Co skrywa Madonna w utworach poupychanych na końcówkach płyt, zremiksowanych przez śmiałych producentów, czy pojawiających się w internetowych przeciekach?
10. Words of Prophecy (The Beast Within)
Utwór ten krąży po sieci od wielu lat i doczekał się już kilku wersji, w tym oficjalnego intra, otwierającego trasę The Re-invention Tour, gdzie figuruje jako „The Beast Within”. Moja ulubiona wersja to ta kojarząca się z brzmieniem Madonny z początku lat 90-tych. A więc Shep Pettibone i „Erotica”. Housowy beat i Madonna melodeklamująca słowa przepowiedni. Bardzo mroczny kawałek, jak zresztą większość zamieszczonych w niniejszym zestawieniu.
09. American Life (Headcleanr Rock Mix)
Mój ulubiony remix z całej dyskografii Madonny. Po tym, jak usłyszałem go po raz pierwszy, miałem nawet nadzieję, że podobnych aranżacji będzie w przyszłości więcej. Niestety, wszyscy wiemy jak się skończyło, szkoda, ale cieszę się z tego, co mam. Jest coś bardzo magnetycznego w sposobie, w jaki Madonna recytuje swoje teksty, czy tak jak w tym przypadku, „rapuje”. Uwielbiam ten fragment i chyba w dalszym ciągu znam większość tekstu na pamięć.
08. Sanctuary
Album “Bedtime Stories” był dla mnie zapowiedzią stylistycznych zmian w brzmieniu Madonny i jej (chwilowej) przemianie z pop gwiazdy, w artystkę, która muzycznie ma coś do powiedzenia. Fascyncja artystami takimi jak Björk (od której otrzymała tytułowy utwór z tej płyty), czy trip hopową falą z Massive Attack na czele sprawiła, że Madonna po raz kolejny zmieniła warunki gry w popowej muzyce. „Santuary” doczekało się również polskiego coveru w wykonaniu zespołu Hedone (płyta, nomen omen, „Sanctvarium”).
07. Cyberraga
“Shanti/Ashtangi” z płyty “Ray of Light” było wyrazem orientalnych fascynacji Madonny, które w tamtym okresie trwały już od dobrych kilku lat. Kabała, ozdoby z henny, stare tradycyjne teksty z Dalekiego Wschodu. Podobno słaba dykcja doprowadziła jednak do fali krytyki, w której wytykano Madonnie fakt, iż nieszczególnie przyłożyła się do prawidłowego zaśpiewania tekstu, w rezultacie kalecząc go niemiłosiernie. Z kolei „Cyberraga” to japoński bonus do płyty „Music”, który spokojnie mógłby zastąpić parę utworów z wersji podstawowej.
06. Paradise (Not For Me)
Płytę “Music” w znaczącej części wyprodukował francuski artysta, Mirwais Ahmadzaï. Zanim jednak „Music” pojawiło się na horyzoncie, „Paradise” wydany został na solowym albumie Mirwais, „Production” z początku 2000 roku. W dobie raczkującego internetu nie można było sobie jednak tych informacji sprawdzić i ze soba połączyć . Pierwszy raz usłyszałem „Paradise” w radiowej audycji, której prowadzący nie chciał zdradzić imienia wokalistki. Zaskoczenie było spore, a z perspektywy czasu można wręcz powiedzieć, że jest to utwór unikalny w dyskografii artystki. Madonna wciela się tu w postać starej, zmęczonej i schorowanej kobiety, która w samotności czeka na koniec swoich dni.
05. Bittersweet
Kolejna wschodnia inspiracja, “Bittersweet”, to utwór pochodzący z płyty Deepaka Chopry „A Gift of Love”, zainspirowanej miłosnymi wierszami średiowiecznego perskiego poety o pseudonimie Rumi. Wersja, którą można znaleźć w internecie to w rzeczywistości dwa połączone ze sobą utwory. W pierwszej Madonna recytuje jeden z wierszy, poczas gdy instrumentalny fragment z wokalizą na końcu to już część piosenki „Intoxicated by Love”. W obu wersjach robi na mnie, niełabnące od lat wrażenie.
04. Gone Gone Gone
“Gone Gone Gone” to jeden z tych B-side’ów Madonny, który niezmiennie zbiera najlepsze recenzje wśród fanów. Pochodzący z sesji do płyty „Ray of Light”, wielokrotnie wywoływał zdziwienie z powodu tego, że nie znalazł się na żadnym, jak do tej pory, oficjalnym wydawnictwie. Wielka szkoda, tym bardziej, że jest to jedyne demo, które trafiło do sieci. Jednak pomimo oczywistych braków w produkcji i jakości zawsze wywołuje pozytywne emocje. Słucham go już o tylu lat, że przestałem zwracać uwagę na braki i niedociągnięcia. Ale sam fakt, że jest to utwór lepszy od wszystkich piosenek z „Hard Candy”, razem wziętych, wywołuje we mnie uczucie żalu. Madonna straciła dekadę swojego życia, eksperymentując z piosenkami dla dzieci i młodzieży, podczas gdy najwyraźniej ma całą kolekcję świetnych, nieopublikowanych piosenek.
03. I Want You (with Massive Attack)
“I Want You”, cover piosenki Marvina Gaye’a, to być może średnie wydarzenie w dyskografii Massive Attack, jednak w karierze Madonny to jeden z ważniejszych, że się tak wyrażę, “hajlajtów”. I to pomimo faktu, że komercyjnie niczego nie zawojował. Mroczny trip hopowy beat i orkiestra przykuły mnie jednak do głośnika od pierwszego przesłuchania, a słuchałem „I Want You” kilkaset razy. Do tego ten niezwykły, jak na Madonnę, czarno-biały teledysk, w którym prawie nic się nie dzieje, ale który ma w sobie mnóstwo nietuzinkowych ujęć, zapadających głęboko w pamięć. Mój ulubiony to sztuczna rzęsa powoli wpadająca do szklanki z wodą.
02. Easy Ride
Ta, jedna z najpiękniejszych piosenek Madonny, wieńczy płytę “American Life”, jedną z moich ulubionych w jej dorobku. Orkiestra, akustyczna gitara, świetny, retrospektywny tekst i producencki sznyt Mirwais, który nie pozwoliłby sobie na sztampowe zakończenie całego albumu, sprawiają, że ilekroć wracam do tego utworu, odczuwam takie samo poruszenie, jak za pierwszym razem. Moment, w którym wszystkie instrumentalne elementy spotykają się razem w niesamowitej, poszarpanej kulminacji to zarazem genialne podsumowanie kariery Madonny, dalekie od zaczepnego przesłania, otwierającego ten sam album, utworu tytułowego.
01. Secret Garden
Ta, jedna z najpiękniejszych piosenek Madonny, wieńczy płytę “Erotica”, jedną z moich ulubionych w jej dorobku. Jest też chyba najbardziej zaskakującym i unikalnym połączeniem gatunków w karierze wokalistki. Jazzowy klimat, nowoczesna pseudo-drum’n’bassowa perkusja, recytowane zwrotki i wysokie, jak na Madonnę, refreny, wszystko to sprawia, że „Secret Graden” w mojej subiektywnej ocenie nie ma sobie równych. Marzy mi się zremasterowana wersja tej piosenki, odrestaurowana po dwudziestu paru latach. Albo werja live, bo mam wrażenie, że ten utwór nigdy wykonywany na żywo nie był.
Inne: Bedtime Story, Die Another Day, Time Stood Still, Broken, Nothing Fails,
Znam masę osób, które otwarcie przyznają, że nigdy z własnej woli nie sięgną po muzykę M. Ciężko im się dziwić, kiedy widzę takie single jak Bitch I’m Madonna czy Celebration. U M zawsze najciekawsze było to, co nie do końca się sprzedawało i nie leżało “na wierzchu”. Nie znam na pamięć wyników sprzedaży jej poszczególnych płyt, ale ponoć moje ukochane dwie – Erotica i Bedtime – to jakieś klapy. Grunt, że artystycznie się bronią.
Z wymienionych tu utworów cieszę się na widok I want you, Paradise, Easy ride, Sanctuary i oczywiście Secret Garden. Gdybym ja tworzyła takie swoje madonnowe top, umieściłabym też np. Promise to try, This used to be my playground, Live to tell i Justify my love.
Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike
A! No i Vogue 😀 Mój ulubiony dance utwór.
LikeLike
Tak, Erotica i Bedtime Stories nie wykazały się jakoś specjalnie sprzedażowo, tak jak i zresztą American Life, po którym przyszły Confessions oraz następne dwie artystyczne porażki.
Ta lista jednak celowo miała nie zawierać przebojów. A jest na niej jakiś utwór, którego wcześniej nie znałaś, a który Ci się spodobał?
LikeLike
Hmm trochę przesadzone stwierdzenie, że wszystko po “American Life” było artystyczną porażką. Madonna by nie była Madonną, wszechstronną gwiazdą Pop gdyby wydawała wciąż płyty w podobnym klimacie.. Zgadzam się, że wymienione przez was albumy są świetne (w tym oczywiście American Life, które ubóstwiam), ale na każdej z nowszych płyt też coś da się słuchać! np, z Hard Candy ponadczasowe dla mnie jest “Miles Away”… a z ostatniej płyty “Living For Love” w Erick Morillo Club Mix… Na Confessions też nie było tak źle… owszem nagrała album klubowy, ale to był akurat dobry ruch w jej karierze…Urozmaiciła przez to swój wizerunek…
Wiadomo najlepsze czasy Madonny to lata 90., do 2003 z tym się zgadzam 🙂 Liczę, że czymś nas jeszcze zaskoczy
LikeLike
No tak, tylko ja nigdzie nie napisałem, że WSZYSTKO po “American Life” było artystyczną porażką. Jeśli chodzi o wyrażenie z komentarza, to chyba każdy wie, że następne dwie płyty po “Confessions…” to “Hard Candy” i “MDNA” 🙂
“Confessions…” to bardzo dobra płyta, tak jak i zresztą “Rebel Heart”.
LikeLike
Bittersweet.
LikeLike
Ja polecam Madonna History
nowy post http://muzykofill.blogspot.com/ zapraszam do obserwowania
LikeLike
Dzięki, znam tę piosenkę. Nie była wystarczająco dobra, żeby zmieścić się w dziesiątce 😉
LikeLike
Muszę przyznać, że nie znam wszystkich zaprezentowanych przez Ciebie utworów, ale w sumie to dobrze – Madonna wciąż mnie zaskakuje. 😉
Pewnie to wiesz, ale remix “American Life” wykorzystano podczas “Re-Invention Tour”, nawiasem mówiąc do jednego z najlepszych performace’ów M.. W sumie nie mam swojego ulubionego remixu M., wolę megamixy.
W moim rankingu znalazłoby się “Forbidden Love” z “Confessions”, “X-Static Process” i “Latte (Pala Tute)”. Kilka minut temu przesłuchałam “Love Hurts” czyli demo “Erotiki” i ono też brzmi całkiem fajnie.
U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLike
Tak, ta wersja z “Re-Invention Tour” podoba mi się bardziej, ze względu na wokale “na żywo”, które emocjonalnie bardziej pasują do całości. W tej wersji remiksowej po prostu wycięli wokale z oryginalnej wersji piosenki i trochę tego krzyku na końcu mi brakuje.
Co do remiksów Madonny, to wrażenie zrobiła też na mnie 11-minutowa wersja “Nothing Really Matters” wyprodukowana przez duet Kruder & Dorfmeister. No, ale to się nadaje tylko do odtwarzania “w tle”, powiedzmy przy czytaniu książki, albo 11-minutowym ścieraniu kurzów 🙂
LikeLike
Rzeczywiście źle zrozumiałem z tym Confessions. Uważam że o Hard Candy to jednak za ostre słowo “artystyczna porażka” – jest tam w końcu “Miles Away” – bardzo dobry utwór. Wracając do Twojego top 10 muszę przyznać że jest fajny, bo oryginalne 🙂 nawet ja odkryłem kilka rzeczy których nie znałem (mowa o miejscach 10, 5 i 4). Die Another Day bym już nie uznawał za mniej znaną piosenkę. Uwielbiam od lat “Time Stood Still”, “Nothing Fails”, “I Want You”, “Paradise Not For Me”. Jako fan muzyki klubowej odkrywam też fajne dźwięki dla siebie w utworze “cyberraga”. Twoje miejsca 1-2 interesujące i magiczne, choć trudne i wymagające nastroju, ale świetne jako muzyka tła do np nauki:)
LikeLike
A spoko, nic się takiego nie stało, po prostu musiałem sprostować 🙂 A co do “Miles Away”, to ja tej piosenki po prostu nie lubię, a zepsuła mi ją sama Madonna. Było to w trakcie Hard Candy Tour. Wykonała “Miles Away” tak potwornie, że w połowie piosenki wyszedłem. Do toalety. I po piwo 🙂 W życiu nigdy sam z siebie nie wyszedłem z żadnego koncertu, no ale gdybym miał je klasyfikować to ten byłby na szarym końcu. Wielkie rozczarowanie.
Aha, a “Die Another Day” to z kolei jedna z moich ulubionych piosenek Madonny. No, i niby piosenka z Bonda, ale większość ludzi już o tym nie pamięta. Tak mi się przynajmniej wydaje. Więc mam misję do wykonania 🙂
LikeLike
Ja jakoś tak nie słucham Madonny. Jest mi obojetna., Więc raczej nie mam zdania w kwestii tych piosenek. Jednak post fajnie się czytało. Zawsze mogę dowiedzieć się czegoś nowego 😀
Zapraszam do siebie na nowy post.
http://www.Rebelle-K.blog.pl
LikeLike
“Secret Garden” jest świetne, taki 90’s vibe się unosi nad tym kawałkiem, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Taka “kawiarniana” piosenka i to również komplement. Kilka piosenek z tego zestawienia to niemałe niespodzianki – największa to chyba rockowy remix…
Szkoda, że Madonna nie poszła drogą z tego zestawienia, a wybrała “Bitch I’m Madonna” i wyginanie się w klipach obok półnagich modeli…
Zapraszam na głosowanie na http://tojestlista.blogspot.com/. Wyniki już w poniedziałek o 18.00 w Radiu Jantar, a po 20.00 na blogu 😉
LikeLike
Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike