Mimo, że od śmierci Davida Bowie minął już rok, wcale nie jest mi lepiej, kiedy słucham jego nagrań. Szczególnie „Blackstar”, jako że to pożegnanie, ta próba wyrwania życiu kilku chwil więcej, z tym niezmiennie łkającym saksofonem, napawa mnie trwogą. Tymczasem, do tych kilku niecierpliwych haustów powietrza, dodano teraz ciąg dalszy w postaci trzech piosenek, które na ostatnim albumie nie znalazły miejsca. EPka pod tytułem „No Plan” brzmi, jak prawdziwy głos z zaświatów. „Tu, gdzie jestem, nie ma muzyki. Gubię się w strumeniach dźwięku. Czyżbym był nigdzie?” Trudno to wydawnictwo nazwać prezentem, skoro zamiast uczucia przyjemności i pozytywnego zaskoczenia wywołuje zimne dreszcze. Świadczy ono jednak o autentycznym geniuszu tej arystycznej duszy, nazywanej za życia Davidem Bowie i celowo uderzam tu w tony nadprzyrodzone. Strumień świadomości, wiadomość wysłana z podprzestrzeni, z jakiejś czarnej dziury w odległym zakątku Wszechświata tak doskonale wpisuje się w kosmiczny wizerunek tego niezwykłego wokalisty. Z trzech utworów zamieszczonych na EPce, każdy wyróżnia się odrębnym charakterem. Ten, który przemawia do mnie najsilniej, niczego nie ujmując pozostałym dwóm, to „Killing a Little Time”. Prawdziwie rockowy, elektryczny, z klawiszami obłędnego fortepianu, który przywodzi na myśl brzmienia z „Outside”, mojej ulubionej płyty. Czy dzięki „No Plan” będzie mi łatwiej do niej wrócić, czas pokaże.
Nie słuchałam jeszcze tej EPki, ale bardzo ciekawa i przemyślana jest tematyka tych kompozycji. Utwory z zaświatów, Bowie cały czas zaskakuje.
Nowa recenzja: Leonard Cohen ,,You Want It Darker”. Zapraszam, http://www.Music-Rocket.blogspot.com
LikeLike
Mój odbiór “No Plan” wzmocnił jeszcze teledysk: prosty, ale też bardzo wymowny i niepokojący. Minął już rok od odejścia Bowiego, ale cały czas je przeżywam. Po długim czasie ostatnio przesłucham Blackstar i mocno mnie to poruszyło.
Pozdrawiam!
LikeLike
Jestem najprawdopodobniej osobą, która nie zna się w ogóle na muzyce, ponieważ nie uważam “Blackstar” za arcydzieło, po prostu album mi się nie podobał. “No Plan” bardziej przypadło mi do gustu, szczególnie tytułowy kawałek i “When I Met You”.
Pozdrawiam serdecznie. 🙂
LikeLike
Ależ skąd. Blackstar to nie jest dzieło przełomowe, tylko ostatnie, pożegnalne. Okazało się też najlepszym albumem Bowiego od niemal dwóch dekad, ale jak dla mnie nic nie pobije “Outside” i “Earthling”. Bo ja lubię Bowiego w wersji elektroniczno-eksperymentalnej 🙂
LikeLike
No Plan wpadł mi w ucho bardziej niż jakikolwiek utwór z ciężkiej, choć genialnej Blackstar 🙂
LikeLike