Wydaje się, że ta nieco sentymentalna i bezkrytyczna wycieczka w muzyczne klimaty sprzed czterdziestu lat niewiele ma wspólnego z nostalgią. „24K Magic” to mniej lub bardziej bezczelna „inspiracja” wczesnymi płytami Michaela Jacksona („Too Good To Say Goodbye”), a chwilami również i Janet („Finesse”). Być może wyraz niezdrowej fascynacji, uzasadnionej podobną barwą głosu, album ten nie zawiera jednak wystarczającej propocji formy i treści, aby przykuć uwagę na dłużej. W swoim apogeum, znanym już z singla utworze „Versace On The Floor”, skądinąd całkiem porządnym kawałku zaprzeszłego soulu, kurtyna opada, a maskarada okazuje się być tylko maskaradą. Dobrze wyprodukowaną ściągawką, pozbawioną oryginalności, odtwórczą, wręcz rzemieślniczą produkcją. Być może Bruno Marsowi zamarzył się mixtape, jednak powodu do nagrywania całego albumu w przypadku tego wydawnictwa niestety nie widzę.
No i znów wyprzedzasz wszystkich 😀 Zdążyłam posłuchać do 4. piosenki i jakoś nic mnie nie zachwyciło, choć pierwszy singiel całkiem mi się podoba.
Nowy wpis na The-Rockferry.blog.onet.pl
LikeLike
Ha, no bo dzisiaj jakoś tak strasznie wcześnie wstałem, a że ta płyta taka krótka… 😉
LikeLike
Moim zdaniem najlepsza tego roku 🙂 zdecydowanie porywa mnie do tańca
LikeLike
Ta płyta to jakaś porażka…
LikeLike
Skoro jest taka krótka to może się skuszę, bo duża ilość Marsa mi nie służy. 😉 Tytułowy kawałek mi się podoba.
Pozdrawiam.
LikeLike