„Wszyscy otrzymujemy czas na miłość. I czas na łzy”, śpiewa Michelle Gurevich na swojej czwartej płycie, „New Decadence”. Poprzednie trzy wydała pod pseudonimem Chinawoman, co być może stało się źródłem pewnych nieporozumień, jako że styl Michelle z muzyką orientalną niewiele ma wspólnego. Pochodząca z Kanady, dziecko rosyjskich emigrantów, obecnie mieszka w Berlinie, który stał się jej bazą wypadową na wschód Europy. Inspirowane rosyjskim folklorem piosenki znacznie łatwiej przemawiają do wschodnio-europejskiej publiczności, niż do jej fanów na Zachodzie. Rozpocząwszy karierę w zamienionej na studio sypialni, Michelle niezmiennie nagrywa swoje piosenki w podobny sposób. Kameralnie, neurotycznie, intymnie, minimalitycznie i w przesiąkniętym rosyjsko-radziecką inspiracją klimacie. Dramatyczne ballady, pogmatwane międzyludzkie relacje, oscylujące na granicy zduszonej histerii i godne takich bardów, jak Charles Aznavour, wypełniają jej dziewięcio-utworowe wydawnictwo z bolesną konsekwencją. „Wróćmy jeszcze raz do pierwszych sześciu miesięcy naszej miłości”, prosi w otwierającej album piosence, z masochistyczną fascynacją rozdrapując niezagojone jeszcze rany. W oparach wschodnio-europejskiej wrażliwości, która nakazuje rozdzierać szaty i dusić cierpienie kieliszkiem zimnej jak lód wódki. „New Decadence” połyka się w całości, jednym półlitrowym haustem, znieczulającym nieposkromioną żądzę i pragnienie. Jest to lo-fi pop o najprzyjemniejszym smaku, a przy okazji ciekawe, trochę przerysowane, ale pozytywne spojrzenie na emocjonalność graniczącej z nami części świata.
Muszę powiedzieć, że całkiem przyjemnie bawisz się słowem… 😉
LikeLike
Dzięki 🙂
LikeLike
Ależ ma zjawiskowy głos.
Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl
LikeLike
Przyjemna melodia+babka śpiewająca męskim głosem. 🙂 Niby to fajne, ale jednak jakoś mi się nie chce do tego wracać, w już w ogóle brać za całość….
Zapraszam serdecznie na nowy wpis. 🙂
LikeLike
Żeby jeszcze Tobie się chciało, tak jak Ci się nie chce 😉
LikeLike
Po prostu nie mam przyjemności ze słuchania czegoś co nie jest przyjemne. Co z tego że melodia ładna, skoro pozatym to jest płaskie i zaśpiewane nieładnie?
LikeLike
Nieładnie, bo nie “kobieco”, c’nie? Pogratulować gustu.
LikeLike
Ciekawy pomysł na muzykę, “Russian Romance” byłoby hitem trzydzieści lat temu… w krajach Związku Radzieckiego oczywiście. 😛 Świetny teledysk.
“First Six Months Of Love” już nie robi takiego wrażenia.
U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
LikeLike