Niedzielny chłodnik w wersji lajt, na dietetycznym jogurcie. Nic więcej nie potrzeba, żeby rozbudzić zaspane zmysły. Przecierasz oczy, poprawiasz poduszkę, a ten lekki fortepian, ten ostrożny bas, ten zwiewny smak przepełnionej stłumioną burzą orkiersty i ten gęsty męski wokal robią całą resztę. Budzisz się w najbardziej zrelaksowany sposób. Emocja dostarczana jest wprost do mózgu, lirycznym głosem, który ma zdolność do wprowadzenia kilku neuronów w drżenie. Póki co, to tylko jeden utwór, więc ciężko oceniać potencjał, ale to surowe brzmienie, połączone z romantyzmem w głosie, zdradza doskonałe zadatki. Przy tak prostych, a jednocześnie silnych dźwiękach słowa są zbytczne, a więc milknę już i pozwalam Wam zanurzyć się w całości. Najlepszy z możliwych prezentów, jakie mógłbym podarować w niedzielny poranek.