Holenderski kolektyw muzyczny, Re:Freshed Orchestra, to grupa soulowo-jazzowych pasjonatów, która zaczynała od grania coverów tak różnych wykonawców, jak Nina Simone, czy Jay-Z. Te skrajności, muzyczne odległości, doskonale widać na ich pierwszej w pełni oryginalnej płycie, wydanej w zeszłym tygodniu “The Re:Freshed Orchestra”. Hip hop miesza się tu z elementami jazzu, a soul korzysta z nawiązań do połamanego R&B. Wokalnie wspierani przez Polianę i Pink Oculus (o której naskrobię kilka słów w najbliższej przyszłości) budują nastrój improwizacji, próbując przy tym wpasować się w piosenkowy format. Efekt? Chwilami zapiera dech w piersiach. Tak, jak w utworze “Liquid”, który zaczyna się od solówki na skrzypcach w wykonaniu szalonego kwartetu smyczkowego. Za nimi do głośników wędrują sample ukradzione z jakiegoś utworu rapowego oraz rhythm’n’bluesowa aranżacja i złamana melodia rodem z późnych lat 90-tych. Wystarczy usiąść wygodnie i się zasłuchać. Nie ma tu zgrzytów i nic nie zmusza do przeskoczenia do następnego utworu. Lata grania coverów opłaciły się z nawiązką, która zapewnia niczym nie zakłócony odbiór. Emocje szarpane smyczkami układają się w tekstowo złowrogą całość, wirują w rytm narzucany przez obłędne bębny i nakreślają postać odważnej bohaterki, która przechodzi przemianę “od kobiety do bogini”. Pełen piątkowy odlot, niestety dostępny (przynajmniej na razie) tylko w serwisach Spotify i Apple Music.
0 comments on “[Muzyka] Odlotowy piątek: Re:Freshed Orchestra “Liquid””