Dawno tak się nie uśmiałem, jak przy przesłuchiwaniu debiutanckiej płyty Joywave, „How Do You Feel Now?”. Ich genialne poczucie humoru polega na inteligetnym, niespodziewanym, wręcz obrazoburczym łączeniu stylistycznie różnych elementów w spójne, chwilami zachwycające, muzyczne drobiazgi. Obsesyjny eklektyzm, usilne próby wyłamywania się ze schematów i wymykania się klasyfikacjom, tworzą barwny post-pop-rockowy obraz, w którym najistoniejszym elementem staje się niespodzianka, próba zaskoczenia słuchacza odejściem od przewidywalności. Ten pokruszony kalejdoskop scala w jedno fragmenty dialogów, wyciętych ze starych filmów i programów telewizyjnych, archaiczne klubowe beaty („Tongues”), przejaskrawione gitarowe riffy („Parade”) i elementy lekkiej psychodelii („Traveling at the Speed of Light”). Porządnie rockowe zwrotki („Somebody New”) ścierają się z pseudo dyskotekową melodią („Nice House”), tylko po to, aby w następnej sekundzie wpuścić do utworu odrobinę zwiewnej harfy, albo ozdobić refren zsamplowanymi, przefiltowanymi kościelnymi chórami (genialne, zamykające album „Bad Dreams”). Misz-masz? Za dużo cukru w cukrze? No, właśnie nie. Nic tu nie razi ucha brakiem muzycznego smaku, nic nieprzyjemnie nie odstaje. Wszystkie rogi są ładnie zaokrąglone, szczegóły przemyślane, a ogólne wrażenie po przesłuchaniu całości to „Wow, chcę jeszcze raz”. Pięćdziesięcio-minutowa inwestycja w ten album zwraca się z nawiązką.
Noooo ten facet wygląda jakby miał opóźniony zapłon więc tytuł pasuje idealnie 😀
Nie wybaczę Ci ze tego somebody new nie wstawiłeś. JAk rockowe to mi tu dawaj, a nie w kulki sobie lecisz 😀
Z tych trzech to chyba PArade najbardziej pod moje gusta. Be mi się fajnie zapowiadało, ale za dużo tam chaosu. Się boję co po takiej muzyce przyśnić się może 😀
LikeLike