Ten skoczny fragment słodkiego popowego grania, stylizowanego na lata 80-te, kojarzy mi się z wczesną Madonną. Urocze, melodyjne, ciepłe barwy generują zamglone wspomnienia odległych szkolnych dyskotek, koniecznie na sali gimnastycznej, papierowe serpentyny i kolorowe confetti. Jest przyjemnie i, jak na popowy kawałek przystało, średnio refleksyjnie. Nostalgiczny nastrój wywołują klasyczny slap bass i syntetyczna perkusja, kojarzące się z pierwszymi teledyskami, które pokazywała MTV. Fryzura na pudla, trwała ondulacja, dżinsowe kurtki i plastikowe gadżety. Wszystko to wraca, jak gigantyczny flashback, w ciągu trzech i pół minuty beztroskiego, tanecznego synth-popu. Sizzy Rocket przygotowuje się do wydania swojego debiutanckiego albumu, “Thrills”, który ma ukazać się na wiosnę. Nie jestem pewien, czy na dłuższą metę jest to muzyka dla mnie, ale “Need Somebody” kupuję w całości. Fajnie jest raz na jakiś czas zanurzyć się w takich wspomnieniach.
Jakże dziwnie się słucha takich piosenek, kiedy człowiek ostatnio tyle czasu spędził w melancholijnych światach The National i Placebo.
Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
LikeLike
Ha ha, chyba właśnie dlatego, po moich dwóch ostatnich wpisach, potrzebowałem czegoś lżejszego 😉
LikeLike
Bardzo radiofriendly, nie zdziwiłabym się, gdyby utwór okazał się hitem.
Pozdrawiam serdecznie. 🙂
LikeLike
Papierowe serpentyny to dostałam… na grafice 😛 śmiałam dobrą, okrągłą minutę z tej laski 😀
Zgadzam się z Szafirą, że może okazać się hitem. Rytmiczne, wpada w uszko 🙂
LikeLike