Po burzliwej młodości, kiedy to pracował na farmie marihuany, z której został wyrzucony bez ostrzeżenia, Brandon Paak Anderson znalazł się na ulicy wraz z żoną i małym dzieckiem. Nie mając absolutnie nic do stracenia, zabrał się wtedy na poważnie za muzykę. Od tamtej pory, a było to zaledwie w roku 2011, wydał już w sumie cztery albumy, w tym prezentowane tutaj “Malibu”, które ukazało się w połowie stycznia bieżącego roku. Pracowity i utalentowany, odbił się od dna, na którym wylądował, zaczął zarabiać na życie własną twórczością i, kilka dni temu, podpisał intratny kontrakt z wytwórnią Dr. Dre. Uff, sporo tego. Tematyka społeczna, życiowe zawirowania, wzloty i upadki to zresztą spora część warstwy tekstowej na tym bardzo porządnym soulowym albumie. Od strony muzycznej też jest całkiem ciekawie. W swojej konstrukcji niby typowe R&B urozmaicone jest samplami, urywkami filmowych dialogów, fragmentami programów telewizyjnych i nieco przesterowanymi dźwiękami klasycznych instrumentów. Słucha się tego z zainteresowaniem, bez przeciągłego ziewania, które czasami towarzyszy ponad godzinnym soulowym wydawnictwom. Czy jest to płyta na miarę męskiej wersji “The Miseducation Of…” Lauryn Hill? Być może jeszcze za wcześnie na takie porównania, zobaczymy jak będzie sobie radzić za kilka miesięcy. Jedno jest jednak pewne. Anderson .Paak zdecydowanie zmierza w dobrym kierunku.
Nie mam pojęcia kim jest ten człowiek :C
Serdecznie zapraszam na nową recenzję na blogu muzyczne-opinie.blogspot.com 🙂
LikeLike
No, wokalistą jest 😉 Przecież to blog muzyczny 😀 😛
LikeLike
Jakby się dało, kliknęłabym “lubię to” Twojej wypowiedzi, mistrzu 😀
LikeLike
Oryginalnie, powiem Ci. Buja tym głosem i czaruje, aż mi się to podróżowanie na chmurze przypomniało 😀
Ale plantacja… ilu by tak chciało 😀 oczywiście, nie wylecieć 😀
LikeLike