Duszne, mroczne granie w post-punkowym klimacie to doskonała odtrutka na odwilż. Savages, londyński zespół złożony z czterech kobiet, zaraża ciemną energią dozowaną bez ograniczeń wprost w krwiobieg. Intensywne, zmysłowe basy podkręcają pozbawioną tlenu atmosferę. Nerwowe rytmy wzmagają potrzebę nagłego rozprostowania kończyn z zimowego zasiedzenia. Jest ostro i dziwnie, ale w zdrowy, odchamiający sposób, niczym gorzkie lekarstwo na zbyt słodką muzyczną rzeczywistość. Na wszystkie Justiny Biebery i Seleny Gomez, atakujące nas z ekranów. Nie sposób się tym dźwiękom nie poddać, nie oddać w całości, z nadzieją na oczyszczenie. „A ja wsadzam do ust szczotkę, plasitkową do mycia butelek, i szoruję się środka”, jak śpiewała kiedyś Nosowska. Płyta „Adore Life” to właśnie taka szczotka do butelek, nasączona płynem do naczyń, o zapachu cytrynowym, albo morskim. Bardziej morskim, niż cytrynowym. Orzeźwiająca bryza na popową stęchliznę. Dziki, ale znajomy wrzask przywracający rozsądek. Ostre, bezkompromisowe przesłanie. Manifest wyzwolenia z ograniczających ram. Podkreślany przez ostrożnie transseksualny image wokalistki i transemocjonalny przekaz kłujący prosto w serce.
Nie lubię takiej muzyki. Jazgot, chaos, zamieszanie. Coś mi w niej nie gra. Zapraszam serdecznie na nowy wpis. 🙂
LikeLike
A już odruchowo chciałem napisać, że polecam cały album 😀 Na mnie dzisiaj trafiła wyjątkowo z humorem 😉
LikeLike
Coś jest ze mną dzisiaj nie tak, serio 😀 tak się naszykowałam na ten głos, tak się wygodnie ułożyłam w napięciu, w przejęciu, a jak mi zaczęła śpiewać to oplułam tablet…
Nic nie będę więcej pisać 😀 Ciepło jest, co już wspomniałam 😀 boję się humoru które wywołują we mnie te piosenki 😛
Ale podoba mi się Twoj tekst, tylko, że dla mnie taką szczotką nie była, choć bardzo bym chciała i wysłuchałam do końca 🙂
LikeLike