Wychowany w Cornwalii, w tym południowo-zachodnim zakątku Wielkiej Brytanii, gdzie fale Atlantyku rozbijają się o skaliste wybrzeża, Matt Woods przemycił trochę tamtejszego klimatu do swoich piosenek. Czuć w nich słone krople oceanu, szum wiatru na pokrytych trawami klifach i otwartą przestrzeń, w której nuta po nucie powstają muzyczne obrazy. Delikatność, z jaką udaje mu się wydziergać kruche dźwiękowe pejzaże zasługuje na uwagę. Zmysłowy fortepian, lekkie brzmienia perkusji rozpadające się z echem o soulowe chóry, intrygująca barwa głosu. “Blue Skies” to historia o miłości pomiędzy najlepszymi przyjaciółmi. Nie do końca możliwej, trudnej, niepewnej, ale też wymarzonej i pełnej nadziei. Jest w tym utworze wiele uroku, który sprawia, że słucha się go z przyjemnością i okazjonalnym dreszczem, umiejętnie dozowanym grą pomiędzy dźwiękiem a ciszą. Taki stoicki emocjonalizm, muzyczny oksymoron.
Ja akurat za RATM nie przepadam, bo to rapcore. A wszystko co ma jakikolwiek związek z rapem jest u mnie na cenzurowanym. 🙂
LikeLike
Faktycznie sporo uroku w tej piosence.. 😉 Przyjemność i dreszcze obecne!
LikeLike
Słucham i słucham, ale rewelacji nie robi. Trochę takie połączenie Eda Scheerana z Rudimental.
LikeLike
O.o.O!
Jak ja Cię uwielbiam 😀
To jednocześnie mnie usypia i pobudza, napina mi mięśnie. 😀
Wiesz, ze ja 95% uwagi skupiam na wokalu 😀 miodzio! 😀
LikeLike