Szkocki zespół, The LaFontaines, zdecydowanie odrobił zadanie domowe i przed wydaniem swojej debiutanckiej płyty nasłuchał się Rage Against The Machine, Run-D.M.C. i Beastie Boys. “Class” to album bardzo nierówny, a jego członkowie przed wydaniem płyty chyba nie zdążyli dogadać się odnośnie kierunku, w którym chcieliby podążać. Być może nie pomogło też opuszczenie własnej wytwórni i decyzja o pójściu w świat solo tuż przed debiutem. Jest więc tu sporo skakania po najróżniejszych rockowych gatunkach, utwór po utworze, co sprawia wrażenie jednego wielkiego, źle wyprodukowanego chaosu. Ale jest też w tej płycie trochę szczeniacka fascynacja rockowymi i hip-hopowymi klasykami, która sprawia, że ich nawiązań do wymienionych wyżej zespołów słucha się z prawdziwą przyjemnością i z szerokim uśmiechem na twarzy. Do ponownego odsłuchania odznaczyłem sobie trzy utwory, co oczywiście nie zachęca do wysłuchania całości. Ale w tych wybranych kawałkach jest tyle czystej energii, tyle młodzieńczego niewyżycia, że warto się zapoznać chociaż z fragmentami. Najlepszy z nich, proszę bardzo, poniżej.
Wybacz, nie było mnie tu jakiś czas. Już jestem i nadrabiam 😉 Widzę, że zrobiło się tu trochę mocniej. Lubię! 😉
LikeLike
Dzięki! 🙂 Musiałem znaleźć jakąś równowagę pomiędzy tą szarugą za oknem, a zastrzykiem energii, którego potrzebowałem. I tak jakoś samo poszło w tym kierunku 😉
LikeLike
Nie słyszałem wcześniej o tym zespole. 🙂
http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com
LikeLike
I jak wrażenia? 😛 😀
LikeLike
Podobal mi sie refren i ostatnia, spokojniejsza wstawka 🙂 zrobilam sie wybredna tak 🙂 ale malowalam przy tym aniolkom aureolki i nieby wyszlo w miare ladnie wiec z piosenka tez nie moze byc zle 😀
Michalo mistrz spamu widze, niektórzy jakby mogli to tylko link by wrzucali do swojego bloga i tak w kołko.. eh.. zycie
LikeLike
Nie, no jak Ci aureolki wyszły, to nie może być źle 😉 😀
Co do reszty – z ust mi wyjęłaś 😉
LikeLike