Nie sposób patrzeć na ten teledysk spokojnie. Szczególnie, że nagrany został do dosyć banalnego muzycznie utworu. A może właśnie z tego powodu. Pokazane w pierwszej osobie sceny obrazują staczanie się kogoś, kto przekroczył granicę własnej tolerancji na, powiedzmy delikatnie, używki. Kogoś, dla kogo „odlotowy piątek” skończył się zbyt dosłownie. Każda kolejna sytuacja jest gorsza od poprzedniej. Obserwujemy momenty zupełnego załamania czyjegoś zdrowego rozsądku. Alkohol, narkotyki, hazard, pornografia, popełnianie przestępstwa, agresja, aż po kompletną paranoję i, możemy się domyślać, akt ostateczny. Bardzo „ciekawym” jest fakt, że takim teledyskiem promuje się utwór taneczny. Natężenie skrajnych emocji jest w nim ekstremalne, a ja zastanawiam się nad intencjami jego twórców. Jeżeli chodziło o wywołanie szoku, to – no cóż – ten teledysk zdecydowanie jest szokujący. Jeśli zaś chodziło o jakieś przesłanie to – również, no cóż – z racji przedstawionych w nim scen i ich dosłowności może on nie trafić do właściwej widowni. Takie „Smack My Bitch Up” XXI-go wieku.
0 comments on “Odlotowy piątek: Redlight “Threshold””