Podchodzę do tej płyty z mieszanymi uczuciami, chyba jak każdy kto słyszał niesamowitą EPkę Seinabo Sey sprzed kilkunastu miesięcy, zatytułowaną “For Madeleine” (imię jej matki). Sześcioutworowe wydawnictwo, napakowane świetnymi melodiami, oczarowywało talentem i zapowiadało bardzo dobry debiutancki album. Niestety, wyszło trochę nierówno, choć nie brakuje tu kilku genialnych pomysłów i prawdziwie wzruszających momentów. “Pretend” ukazało się wczoraj i na szczęście zawiera też wszystkie utwory ze wspomnianej EPki. Co do reszty piosenek, być może debiutantce warto te nierówności wybaczyć. Płytę zdecydowanie scala głęboki, soulowy głos Seinabo, który sprawdza się w najróżniejszych muzycznych stylach i odsłania wielkie wokalne możliwości. Bo “Pretend” na pewno nie można zarzucić braku różnorodności. Niemal każdy utwór to wycieczka w inny stylistyczny rejon, od spokojnych ballad, przez rytmiczny soul, po wieńczący główną część albumu “Burial”, wzruszającą piosenkę nagraną z chórem gospel. Seinabo świetnie miesza style, tworząc własną, charakterystyczną wersję pop i ma nieprzeciętne muzyczne wyczucie. Chociaż z obwieszczaniem tej płyty popowym debiutem roku jeszcze się wstrzymam.
Co do pierwszej, to tylko faceci śpiewający bez muzyki w pierwszych słowach sprawiają, że miękne, ale nawet nie jest tak źle, skocznie. O 🙂
W drugiej podoba mi się jak tak fajnie zaciąga niektóre wyrazy, ale przyjemnie jej słuchać, to wszytko jak dla mnie, bo to baba, sam wiesz 🙂
A do trzeciej nie mam tego czegoś co tam wspominales ze trzeba mieć. Więc nie wiem. Kobieta, liczę, że jakiś facet dalej będzie bo mi trzeba tego dzisiaj.
LikeLike
No właśnie szkoda, że nie masz Spotify, bo ten ostatni kawałek jest chyba najbardziej poruszający na całej płycie. Wysłałem jej zresztą tweeta z pytaniem, czy by mi udzieliła wywiadu, ale oczywiście nie odpisała 😉
LikeLike