Historia Melody Gardot jest jak rodem z filmu. Tego o Fridzie Kahlo, o sztuce zrodzonej z bólu. W wieku 18 lat, jadąc na rowerze, Melody została potrącona przez samochód, którego kierowca zignorował czerwone światło. Złamana miednica, urazy głowy i kręgosłupa przykuły ją do łóżka na rok. Nadwrażliwość na światło i dźwięk, ciągłe zmaganie się z bólem i problemy z pamięcią zwróciły ją w kierunku muzykoterapii, dzięki lekarzowi, który wierzył, że pomoże jej to odzyskać sprawność po urazie mózgu. Wkrótce zaczęły w ten sposób powstawać pierwsze piosenki. Na fortepian, na którym grała od wieku 9 lat i na gitarę, na której nauczyła się grać w szpitalu, na leżąco.
Dwie pierwsze płyty Melody Gardot to uczta dla miłośników jazzu. Piękne, stonowane, wyciszone i w pewien niewytłumaczalny sposób klasyczne. Trzecia płyta to jednorazowa ucieczka w kierunku samby i bossa novy, której słuchała w czasie fizykoterapii, kiedy próbowała nauczyć się chodzić na nowo. Miesiąc temu pojawiła się płyta czwarta. Bez pompy i wielkiego zgiełku Melody wprowadziła się w świat soulu i bluesa i, po raz kolejny, nagrała coś niezwykle ponadczasowego.
Mimo, że “Currency of Man” to płyta spokojna, jak na Melody Gardot jest na niej dużo głośniej, niż dotychczas. Wielka w tym zasługa pulsujących soulowych rytmów, bluesowych aranżacji i łkającego od czasu do czasu saksofonu. Również w warstwie tekstowej jest jakoś inaczej, wyraźniej i bardziej ekstrawerycznie. Osobiste historie zastąpione zostały obserwacjami z życia, opowieściami o wykluczonych i nietolerowanych, odrzuconych i niekochanych. Tytułowa “człowiecza waluta”, którą nie jest pieniądz, to uczucia bliskości i miłości. Te, których tak wielu bardzo brakuje. Te, które w obliczu choroby lub śmierci stają się jedynymi istotnymi wartościami.
“Currency of Man” to płyta niezwykła, ukazująca wielką artystyczną wrażliwość, a zarazem szacunek dla dźwięków, które posłużyły jej za inspirację. Można się w niej zanużyć i przeżyć niesamowite muzyczne uniesienia. Uniesienia te może i nie są dla wszystkich, ale jak wspaniale poczuć się czasami wybrańcem, dla którego ktoś nagrał tak wspaniały album.
Zakochałam się w tej płycie. Wspaniała muzyka. To wydawnictwo będzie wysoko w moim tegorocznym top 😉
Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl
LikeLike
Uwielbiam Same To You a teledysk jest świetny.
Zapraszam do siebie http://demi-lovatooo.blog.pl/
LikeLike
Kompletnie nie kojarzę Melody Gardot. Pierwszy raz spotykam się z tym.
http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com
LikeLike
Witam, wlasnie zalozylam niedawno bloga i poszukuje osób z którymi mogłabym się dzielic twórczością. Zapraszam na mojego bloga http://yin-and-yang.blog.pl/. Przepraszam za taka forme zostawiania komentarzy, ale jesli zostawisz u mnie wiadomosc chetnie umieszcze ciebie u mnie i przzeczytam juz na spokojnie twoja tworczosc
LikeLike
Ciężko wybrać mi piosenki, które podobają mi się najbardziej. Każda jest niezwykła i reprezentująca wysoki poziom, więc najbardziej sprawiedliwie będzie, jak nie wymienię żadnej 😉
2x nowe recenzje na http://the-rockferry.blog.onet.pl
LikeLike
W sumie to chyba się z Tobą zgodzę, bo jak dla mnie jest to póki co album roku 🙂
LikeLike
Ma w sobie coś takiego Melody, że przykuwa wzrok a jej muzyka skłania do zatrzymania się na chwilę. Niezwykle wdzięczne utwory, tak jak piszesz – szacunek dla dźwięków, co czuć niesamowicie.
LikeLike
Zgadzam się z Tobą w 100 procentach. Melody ma niesamowite wyczucie.
LikeLike
Tak pięknie piszesz o tym albumie,że koniecznie muszę się z nim zapoznać.
LikeLike
Chetnie posłuchałabym jej piosenek, lecz nie są one dostępne w moim kraju ;/ Może znajde jakis inny sposób aby odsłuchać chociaż jednej piosenki, bo tak zachęcająco zostało napisane, a lubie wykonawców ponadczasowych. Zapraszam znów do mnie, tym razem na rozdział 1. Czekam na nowy wpis.
LikeLike
Ta płyta mnie totalnie urzekła 🙂 Jej głos jest uzależniający!
http://furthest-star.blogspot.com/
LikeLike
Bardzo się cieszę, że nie jestem w tym urzeczeniu osamotniony 🙂
LikeLike
Przyjemne dla ucha. Zmysłowe. Intrygujące.
Lubię! 😉
LikeLike
Ja też! 🙂 😉
LikeLike
Pisałam Ci kiedyś że potrafisz pisać?!
na pewno!
bo u Ciebie nawet tekst o muzyce mnie wciąga, chociaż z chęcią zerknęłabym na coś nowego, jeśli chodzi o historie 🙂 myślisz o tym?
nutka świetna, druga bardziej przypadła mi do gustu.
LikeLike
Jak ja uwielbiam te Twoje komplementy 🙂
A tak na poważnie – mam już zarys historii, dwie główne postaci, wiem jak zacząć i jak skończyć, ale kurcze nie bardzo jeszcze wiem, co z nimi zrobić po środku. Jakiś brainstorming by mi się przydał, bo ta środkowa niepewność jakoś mnie powstrzymuje przed pisaniem 🙂
LikeLike
Nie wiesz co w środku.. 😀 a to rzeczywiście jest kłopot 😀
no bo jakoś z brakiem końcówki się spotkałam, z
początkiem rzadziej, ale ze środkiem?
To tylko Mistrze tak mają. 😀
Ooom niechaj wena przyjdzie do Ciebie bo ostatnio chęć mam a żeby poczytać Cię, do roboty więc!
😀
czyli na niepoważnie uwielbiasz moje komplementy?
pogrążasz się.. 😀
heheszki 🙂
LikeLike