Chyba najfajniejszy okres w moim życiu. Ten dom nad morzem, rezerwat ptaków, bliskość plaży, duszący zapach alg. Wyleżeć się w ogrodzie, wyjeździć na rowerze, tam każda chwila warta była zachodu i każda cieszyła tak jakoś inaczej. Płuca pełne irlandzkiego wiatru, w sobotni poranek, jeszcze przed pierwszą kawą. Żółty piasek w tenisówkach i nieskończone połacie grubych traw pokrywających wydmy. Chciałem tam zostać na zawsze. Jakie to było naiwne. Kiedy zamykam oczy, widzę tam siebie jeszcze, na tym wielkim kamieniu, rower oparty obok, widok na Howth po lewej, widok na Wicklow mountains po prawej. W uszach muzyka, dużo muzyki. Trzeba się tym było cieszyć, zanim czas odebrał wszystko.
hej na http://www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania. ciekawa notka 🙂
LikeLike
O ja 🙂
Jaka nutka 🙂
Znakomita, i uśmiechałam się 🙂
Ty chyba byłeś w tylu miejscach.. Na szczęście mamy wspomnienia i zawsze możemy wrócić do tych najpiękniejszych chwil..
LikeLike
Aż się rozmarzyłam czytając początek 😉 Tęsknię za takim sposobem spędzania czasu i niecierpliwie czekam na wakacje.
Nowy wpis na http://www.The-Rockferry.blog.onet.pl
LikeLike