Muzyka: Selah Sue

Selah Sue zaliczyła świetny debiut cztery lata temu zdobywając w Polsce status złotej płyty. Czytelne inspiracje Lauryn Hill i Erykah Badu i charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos przyniosły jej fanów w wielu krajach Europy i zaowocowały trzema nagrodami flamandzkiego przemysłu muzycznego. Tym bardziej dziwi droga, którą Selah obrała przy okazji drugiej płyty, mającej swoja premierę 27 marca i zatytułowanej „Reason”. Pierwszy singiel, „Alone” to soul w bardzo popowym, lekko tanecznym wydaniu. Wygładzone dźwięki, wygładzony wokal zaskakują wtórnością i poprawnością. Zniknął gdzieś pazur w głosie i mimo, że w tej poprawności nie ma nic złego, kierunek zmian jest chyba nieoczekiwany. Wygląda na to, że Selah Sue wpadła w szpony muzycznej machiny i pozwoliła się wyprodukować na następczynię Joss Stone. Kolejny świetny wokal, który zginął w zalewie popowej masy. Mimo wszystko trzymam kciuki za tę płytę i mam nadzieję, że Selah zdobędzie się jeszcze na niezależność. W końcu ma dopiero 25 lat, a warunki naprawdę niezwykłe.